Komisja odszkodowawcza San Francisco zaproponowała, aby każdy uprawniony czarnoskóry obywatel miasta otrzymał odszkodowanie w wysokości 5 milionów dolarów.
Warunek jest jeden: musi udowodnić, że jest potomkiem XIX-wiecznego niewolnika. Propozycja trafi pod obrady rady miasta w czerwcu i oczekuje się, że zostanie przyjęta. Sprawa wywołała burzliwą debatę.
Z jednej strony jest to próba odpokutowania za historyczną rolę władz amerykańskich w niewolnictwie, ale inni argumentują, że oprócz kosztów, kampania rozleje się na pozostałą część Ameryki.
- Odszkodowania prowadzą do podziałów. To wyciąganie pieniędzy od ludzi, którzy nigdy nie byli właścicielami niewolników, na rzecz ludzi, którzy nigdy nie byli niewolnikami - mówi Larry Elder, prawnik, który bezskutecznie kandydował na gubernatora Kalifornii.
Profesor Victor D. Hanson dodaje, że wyróżnianie Afroamerykanów przynosi efekt przeciwny do zamierzonego w łagodzeniu napięć rasowych w Kalifornii, czyli stanie, w którym mieszka 40 proc. Latynosów i który zaoferował przystań imigrantom z Japonii, Armenii i innym mniejszościom.
- W ujęciu historycznym Kalifornia nigdy nie była państwem niewolniczym, została odebrana Meksykowi, którego ludność stanowi dziś 40 proc. populacji. Jeśli mają rozdać miliony dolarów, dajcie je tym, którzy pochodzą z tego stanu i którym skradziono ziemię - mówią liderzy latynoskiej rady w Los Angeles.

dś