Proces ma być prowadzony tam, gdzie zostało popełnione przestępstwo. Wyjątki od tej reguły są możliwe, ale sprawa Roberta W. takim wyjątkiem być nie może – orzekł Sąd Najwyższy. Skoro „większość” sędziów z Wałbrzycha zna Roberta W. to nie wszyscy – wynika z uzasadnienia decyzji odmownej. Jest dwóch, którzy go nie znają. Więc któryś z nich może proces poprowadzić i wyrok wydać. Szczególnie, że sprawa jest prosta i co do samych wydarzeń, i co do ich prawnej oceny.
Akt oskarżenia Roberta W. i jego żony trafił do Wałbrzycha we wrześniu 2018 roku. Obojgu prokuratura zarzuca kradzieże w sklepach Media Markt we Wrocławiu i Wałbrzychu. Działo się to w lutym 2017 roku. Sędzia miał uczestniczyć wynoszeniu ze sklepów przedmiotów wartych prawie 2,5 tys. zł. Jako pierwszy okradziony został Media Markt w Wałbrzychu i dlatego tutaj trafił akt oskarżenia. Zaraz potem większość wałbrzyskich sędziów napisała oświadczenia z prośbą o wyłączenie ich z rozpoznawania sprawy. Bo znają Roberta W. towarzysko. W końcu zanim trafił do Sądu Apelacyjnego był sędzią w Wałbrzychu a potem w Sądzie Okręgowym w Świdnicy.
Tylko dwóch sędziów wniosków o wyłączenie nie złożyło. I teraz najpewniej któryś z nich poprowadzi proces. Nawet jeśli na co dzień nie zajmuje się sprawa karnymi. Zdaniem Sądu Najwyższego to nie problem bo sprawa jest prosta.
Ale od wyroku wałbrzyskiego sądu będzie można się odwołać do wyższej instancji – do Sądu Okręgowego w Świdnicy. Tam też są koledzy Roberta W. Co wtedy? Sąd Najwyższy i na tę wątpliwość odpowiedział. Stwierdzając, że na razie sprawa jest w Wałbrzychu w pierwszej instancji i nie ma powodu by martwić się na zapas.
Dodajmy, że sprawą Roberta W. zajmie się też sam Sąd Najwyższy. Do jego Izby Dyscyplinarnej trafił wniosek o dyscyplinarne ukaranie Roberta W. za kradzieże sklepowe. Złożył go rzecznik dyscyplinarny dla sędziów.