Alexander Acosta, sekretarz Departamentu Pracy USA zrezygnował ze stanowiska. Powód? Będąc prokuratorem na Florydzie nie naciskał na surowe ukaranie Jeffrey'a Epsteina, miliardera, który oskarżony jest o przestępstwa seksualne wobec nieletnich dziewcząt.
O rezygnacji Acosty poinformował prezydent Donald Trump przez swoim wylotem na kolejne spotkania wyborcze. Mówił, że była to to samodzielna decyzja Acosty, że nie jest z niej zadowolony, ale rezygnację przyjął. Trump zakończył pochwałami pod adresem swojego urzędnika.
Sam Acosta z kolei mówi, że w związku ze sprawą Epsteina nie ma sobie nic do zarzucenia. Zrezygnował z urzędu, by nie zakłócać prezydentowi kampanii wyborczej, by nie kierować jej na niewłaściwe tory. Wspomniał o bardzo dobrej sytuacji gospodarczej Ameryki pod rządami Donalda Trumpa i nie chciałby, żeby sprawa Epsteina zdominowała debatę polityczną w USA.
Acosta znalazł się pod medialnym ostrzałem, gdy nowojorska prokuratura wznowiła śledztwo przeciwko miliarderowi Jeffreyowi Epsteinowi. Oskarża się go wykorzystanie seksualne kilkudziesięciu kobiet, najmłodsza z jego ofiar miała zaledwie 14 lat. Zarzuty obejmują okres od roku 2002 do 2005. W 2008 roku Epstein zawarł w tej sprawie porozumienie z prokuraturą na Florydzie. Kierował nią wtedy Acosta. Miliarder trafił wówczas do więzienia na 13 miesięcy Acosta przekonuje, że wtedy nie można było wynegocjować dla Epsteina surowszej kary. Innego zdania są jednak prokuratorzy z Nowego Jorku. Ich zdaniem miliarderowi za popełnione przez niego przestępstwa grozi 45 lat wiezienia.
Jednym z przyjaciół Epsteina był Donald Trump. Obecny prezydent kilkanaście lat temu wypowiadał się w samych superlatywach o Epsteinie, podkreślał, że tak podobnie jak on Epstein też lubi piękne kobiety. Epstein był też hojnym darczyńcą w kampaniach wyborczych Demokratów.
