Co dokładnie działo się po zgłoszeniu matki, która przed wyjściem z więzienia 28-letniego Stefana W. alarmowała, że jest on niebezpieczny? Czy i jak zareagowali policjanci? Co zrobiła Służba Więzienna? Czy postępowali zgodnie z procedurami? - to tylko niektóre wątki, jakie od marca 2019 roku badają śledczy z Kujawsko-Pomorskiego. Tam właśnie, by uniknąć wątpliwości dotyczących bezstronności, trafiło postępowanie dotyczące potraktowania przez służby mężczyzny, który 13 stycznia 2019 roku - miesiąc po opuszczeniu więzienia, gdzie odsiedział 5,5 roku za napady na placówki bankowe zabił prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza.
- Prokurator referent tej sprawy skierował wniosek do Prokuratora Regionalnego w Gdańsku o przedłużenie okresu śledztwa. Dotychczas nie otrzymaliśmy decyzji w tym zakresie
- relacjonuje prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratory Okręgowej w Toruniu.
Obecnie termin zakończenia postępowania, które toczy się „w sprawie”, a nie „przeciwko” komukolwiek, bowiem nikt nie usłyszał zarzutów, wyznaczony jest na 25 czerwca 2020 r. Obok niego wokół głośnej zbrodni prowadzone jest lub było aż 5 innych śledztw, o których więcej przeczytasz tutaj.
„Toruński” wątek dotyczy ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji i Służby Więziennej w kontekście sygnałów matki, ale też dyrektora jednego z więzień, gdzie chory na schizofrenię paranoidalną Stefan W. odbywał karę. W notatce szef jednostki penitencjarnej wskazywać miał m.in. na fakt, że osadzony zapowiadał swój wyjazd z Pomorza, nazywając je „siedliskiem Platformy”, określać się miał jako zwolennik PiS i twierdzić, że chce „by Jarosław Kaczyński został dyktatorem”.
O szczegółach toczącego się postępowania rzecznik toruńskiej „Okręgówki” nie informuje. Wiadomo jednak, że już na wstępie – w marcu 2019 roku, śledczy do przeanalizowania mieli co najmniej sześć tomów akt, czyli około 1200 stron dokumentów.
Pogrzeb Pawła Adamowicza w Bazylice Mariackiej w Gdańsku 19....
