Sopocka plaża lat 60. (a i końcówki lat 50.). Dla poetów - „największe łóżko świata”, a dla pozostałych to: Łazienki, klucz do kabiny, zapach roztopionych truskawek z cukrem, lody Mewa, leżaki, huśtawki, ślizgawki wodne, śpiący jazzmani, plażowe kosze z numerami wymalowanymi białą farbą, Kobiela na nartach, Kobiela ze skrzynką lodziarza („Tu się sprzedaje, tu się kupuje, odejdź malutki, bo cię opluję”), kąpiel w świetle księżyca, podglądanie Kaliny Jędrusik opalającej się w grajdole z piasku, gra w derdę, gra w brydża, rżnięcie w pokera, dmuchane materace, klopsy dalekomorskie w barze u Klopsika (grzechu warte!), Wajda, Beata Tyszkiewicz, wieczorny spacer z dziewczyną brzegiem morza (norma), Dygat, wino (bułgarskie), kompot w butelce (polski), Andrzejewski, zamki z piasku, Polański, dwóch ludzi z szafą, Jarosław Iwaszkiewicz („w czasie upału dobrze jest strzelić sobie kieliszek czystej wódki albo koniaku, na rozszerzenie naczyń”), rodzinka na kraciastym kocyku, Słonimski („nieskazitelnie ubrany w elegancki garnitur spacerowy, w kapeluszu, z laseczką), bułki z serem, Parasolnik, plastikowe piłki, Zofia Komedowa z długim jasnym warkoczem wynurzająca się z morskiej toni, termos z herbatą, wiaderka i łopatki, wagary i randki, pierwsze zauroczenia, ostatni krzyk mody, kolejny papieros, olejek do opalania, wniebowzięci Maklakiewicz i Himils-bach, dziewczyny pozujące do zdjęć Zbyszkowi Kosycarzowi...
- W tamtych latach plaża w Sopocie była miejscem snobistycznym - mówi Wojciech Fułek, autor książki „Może plaża”. - Przestrzenią, w której brązowa opalenizna wyznaczała miejsce w towarzystwie. Tu się bywało. Tu warto było i wypadało się pokazać, tu można było poznać najpiękniejsze dziewczyny, a jeżeli nie poznać, to przynajmniej sobie na nie popatrzeć. Pół wieku temu sopocka plaża była sceną, gdzie każdy mógł grać jakąś rolę, gdzie każdy mógł być kimś innym niż był w rzeczywistości. Tą najsłynniejszą, najbardziej pożądaną stała się plaża przy Grand Hotelu, oczywiście. Tam można było spotkać, niezależnie od pięknych dziewczyn, największe - wypoczywające w Sopocie - gwiazdy, aktorów, muzyków, piosenkarki. Grand Hotel był wtedy jedynym luksusowym hotelem, tak więc i pobliska plaża stała się synonimem luksusu. Miejscem na sesje fotograficzne - idealnym. Z pięknymi dziewczynami fotografował się na grandhotelowskiej plaży Czesław Niemen. Pamiętam tamte zdjęcia. Długi czas kursowały po internecie z nadzieją, że może uda się te panie jakoś zidentyfikować. A dziewczyny sopockiej plaży tamtych lat były zjawiskowe! Zwykle przemieszczały się grupkami. Chętnie pozowały przy łodziach rybackich, ale też w koszu plażowym czy na molo...
