W sylwestra jedna z mieszkanek Aleksandrii usłyszała skomlenie. Wyszła z domu i zauważyła, że pies zawisł na ogrodzeniu, a pręt przebił mu pachwinę.
- Na numer 112 dzwoniłam cztery razy, do straży pożarnej ze trzy - mówi pani Magdalena, mieszkanka Aleksandrii, która znalazła wiszącego psa. - Powiedziano mi, żebym nie blokowała telefonu, bo są ważniejsze sprawy.
PISALIŚMY:
Aleksandria pod Częstochową: Pies nabił się na ogrodzenie po wystrzale fajerwerków
Dyspozytorzy centrum powiadamiania ratunkowego oraz straży pożarnej odmówili przyjazdu, więc kobieta próbowała z zięciem uwolnić psa. Nie udało się. Zwierzę było wystraszone i gryzło.
Mieszkańcy dzwonili, gdzie się da. Zareagowali ludzie z dwóch stoiwarzyszeń: Psia Duszka i Biura Obrony Zwierząt APA.
– Policja od godziny 4 rano zabezpieczała miejsce, natomiast nie mogła uzyskać od gminy, aby przyjechał weterynarz. Dopiero o godz. 6 rano udało się panią sekretarz obudzić – powiedziała Agnieszka Węgrzyn, prezes fundacji Psia Duszka. Była jedną z wolontariuszek udzielających psu pomocy, którym udało się znaleźć weterynarza.
- To jest karygodne! To, że ten pies żyje, to i tak jest cud - mówi Anna Stępień z Biura Obrony Zwierząt APA.
Po kilku godzinach na miejscu pojawili się strażacy. Udało się im zdjąć psa z ogrodzenia i przewieźć do kliniki, gdzie wycięto pręt.
- Przesunięcie tego pręta o centymetr czy dwa, mogło się skończyć automatycznie zgonem - tłumaczy Mariusz Stefanek, lekarz weterynarii ze Śląskiego Centrum Weterynarii w Chorzowie.
Istniało duże ryzyko amputacji z powodu niedokrwienia kończyny. Zabieg przebiegł jednak pomyślnie, krążenie wróciło do normy. Dziś, 3 grudnia, dowiedzieliśmy się w Śląskim Centrum Weterynarii, że pies dochodzi do siebie i czuje się coraz lepiej.
W tej sprawie oberwało się Biuru Obrony Zwierząt APA, a przecież dzięki jego przedstawicielom udało się psa uratować.
W tej sprawie nie brakuje ludzi dobrej woli, którzy przejęli się losem cierpiącego psa. Przy okazji wyszło na jaw i to, że wielu pracowników służb, które powinny pospieszyć w takiej sytuacji z pomocą, jednak na początku zawiedli.