Zawrzało, choć tu nie o rozliczenia idzie
Premier zaskoczył, w każdym razie w przestrzeni publicznej zawrzało. Tym razem nie chodzi jednak o rozliczenia, kolejne komisje, wybory prezydenckie, ale o sport. A konkretnie o igrzyska olimpijskie.
- Polska formalnie podejmie starania o organizację igrzysk olimpijskich - oświadczył w piątek premier Donald Tusk na wspólnej konferencji prasowej z ministrem sportu i turystyki Sławomirem Nitrasem. - My de facto już od wielu miesięcy prowadzimy działania na rzecz urealnienia tego marzenia, jakim byłaby olimpiada w Polsce. Dedykuję dzisiejszym dziesięcio-, dwunasto-, piętnastolatkom tę decyzję, że Polska formalnie podejmie starania o organizację Igrzysk Olimpijskich - dodał premier. Jak zaznaczył „życie pokaże, czy jest to realny cel”, a „realna perspektywa, biorąc pod uwagę wstępne decyzje, zobowiązania, deklaracje Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego” to 2040 lub 2044 rok.
- Dziękuję za tę deklarację dotyczącą igrzysk olimpijskich. Myślę, że to jest informacja, na którą Polacy czekali - stwierdził minister sportu i turystyki Sławomir Nitras. - Widziałem igrzyska w Paryżu i mogę powiedzieć, że od strony organizacyjnej jesteśmy w stanie taki projekt przeprowadzić. Polska jest gotowa - zapewnił. Dodał, że „oczywiście wymaga to nakładów infrastrukturalnych, ale my wiele rzeczy już mamy”. Zaznaczył, że dla Francji igrzyska stanowiły większe wyzwanie w zakresie bezpieczeństwa, niż organizacji, logistyki i zadań sportowych.
Jak można było się spodziewać, ta deklaracja premiera rozgrzała internet. Opozycja nie zostawiła na Donaldzie Tusku, czy raczej ekipie rządzącej suchej nitki.
Na co nas stać?
„Na CPK nas nie stać, na elektrownię jądrową nas nie stać, na obniżkę składki zdrowotnej nas nie stać, na fabryki amunicji nas nie stać, ale na wydanie dziesiątków miliardów złotych na organizację igrzysk według Tuska nas stać. Widocznie przy igrzyskach łatwiej się nakraść” - skomentował poseł Konfederacji Sławomir Mentzen.
„Nie będzie chleba, będą igrzyska” - to poseł PiS Waldemar Buda.
Michał Wójcik z Suwerennej Polski stwierdził, że „ Premier Tusk mógł poinformować, że chcemy jako państwo zorganizować misję na Księżyc, a on tylko o chęci organizacji przez nas igrzysk olimpijskich. Zabawne”
Aktywna w sieci, była premier Beata Szydło, też nie omieszkała wyrazić swojego zdania.
„Tusk gubi się w swoich narracjach. Najpierw przez wiele miesięcy twierdzi, jak to źle jest z budżetem, żeby na koniec ogłosić chęć organizacji igrzysk olimpijskich w Polsce. To na wszystkim trzeba oszczędzać, ale miliardy na igrzyska nagle się znajdą?” - skomentowała.
Bardziej optymistyczni byli politycy ekipy rządzącej.
„Polska przystępuje do walki o organizację igrzysk olimpijskich.
#Warszawa2040 lub #Warszawa2044. Wszystkie ręce na pokład. Zawalczymy o środki europejskie. Szansa na gigantyczny rozwój infrastruktury sportowej Warszawy!” - napisał europoseł KO Michał Szczerba.
Krzysztof Brejza zauważył, że to „wielkie wyzwanie, wielka sprawa, ale jak najbardziej realna!”
„Zróbmy to razem!” - zaapelował.
Chociaż i po tej stronie sceny politycznej pojawiły się wątpliwości.
„Kraj z jednym złotym medalem olimpijskim. Ja wiem, że premier lubi budować stadiony, ale naprawdę, może najpierw zbudujmy porządną ekipę olimpijską i na to wydawajmy (racjonalnie) pieniądze, zamiast się potem ośmieszyć na własnej imprezie” - zauważyła Anna Maria Żukowska z Lewicy.
Tyle politycy. Eksperci są równie podzieleni. Jedni chwalą pomysł, inni uważają, że organizacja igrzysk jest nam zupełnie niepotrzebna, bo koszty, bo mamy ważniejsze wyzwania, pilniejsze wydatki i potrzeby, bo niszczenie środowiska, w końcu - bo wojna za wschodnią granicą.
O możliwej organizacji igrzysk w Polsce w 2044 roku pisał Polski Instytut Dyplomacji Sportowej (PIDS) w opracowaniu „Paryż 2024. Bezpieczeństwo, ekonomia i geopolityka igrzysk olimpijskich”. Także prezydent Andrzej Duda wspominał o organizacji IO w Polsce w roku 2036.
„Bardziej realną perspektywą dla Polski jest rok 2044. Wiele wskazuje, że to potencjalnie bardzo dobry czas na igrzyska w Polsce. Najbardziej prawdopodobnym miastem-gospodarzem byłaby Warszawa. MKOl bardzo lubi symbole-rocznice, a na rok 2044 przypada stulecie Powstania Warszawskiego. Obchody tego jubileuszu 1 sierpnia 2044 roku (w tradycyjnym okresie trwania igrzysk) byłyby potencjalnie bardzo silne i emocjonalnie angażującym wydarzeniem” - czytamy w opracowaniu PIDS, które przywołuje Money.pl.
To teraz pytanie: ile to będzie kosztować?
Dobrze, ale pierwsze pytanie, które ciśnie się na usta, tak sceptyków pomysłu organizacji igrzysk olimpijskich, jak jego zwolenników jest takie: ile to będzie kosztować?
Za przeprowadzenie igrzysk odpowiada powoływany przez MKOl, narodowy komitet olimpijski i miasto-gospodarz komitet organizacyjny. Na jego budżet składa się finansowanie z MKOl-u, wpływy od sponsorów i ze sprzedaży biletów.
Wiadomo, że olimpiada w Paryżu kosztowała gospodarzy 9 mld euro, połowa z tej kwoty poszła na przygotowanie infrastruktury, połowa na zapewnienie bezpieczeństwa, posiłków, najogólniej mówiąc - „obsługę imprezy.” Rok temu dziennik „Japan Times” podawał, że całkowity koszt organizacji igrzysk w Londynie wyniósł około 13,6 mld euro. Sporo! Tymczasem eksperci z PIDS uważają, że korzyści płynące z organizacji igrzysk olimpijskich trudno oszacować. Wszystko zależy między innymi od tego, ile obiektów sportowych w państwie organizującym igrzyska olimpijskie już istnieje.
Jak podaje Money.pl prawie 95 proc. obiektów wykorzystanych na igrzyskach istniało jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem, że Paryż przyjmie sportowców w 2024 roku. W Polsce brakuje stadionu olimpijskiego, pływalni, kortów tenisowych, torów kajakowych - długo by jeszcze wyliczać. Wiadomo, że koszty organizacji związane z infrastrukturą byłyby dużo większe niż we Francji. Ta infrastruktura oczywiście zostanie, pytanie: jak będzie użytkowana? Kto będzie z niej korzystał? Czy będzie na siebie zarabiać?
„Do 2044 r. będzie już istniała bardzo duża część niezbędnej infrastruktury sportowej. W Warszawie jest kilka obiektów, które mogłyby być wykorzystane jako areny olimpijskie. W planach jest budowa hali narodowej. Nie wszystkie konkurencje musiałyby się odbywać w Warszawie - igrzyska europejskie w 2023 r. odbywały się na terenie całej południowej Polski - od Wrocławia po Rzeszów” - piszą swoim opracowaniu eksperci z PIDS. I dodają: „Ważna jest świadomość, że igrzysk olimpijskich nie organizuje się, żeby zarobić, lecz by pchnąć rozwój kraju i społeczeństwa w pożądanym kierunku”
Co byłoby kołem zamachowym?
Małgorzata Niemczyk, była siatkarka, obecnie polityk KO, członek sejmowej komisji sportu stwierdziła w TVN24, że ewentualna organizacja igrzysk olimpijskich byłaby „niesamowitym kołem zamachowym”.
- Mówimy o okresie 16-letnim, 20-letnim. Dla mnie życzeniem byłoby w ogóle, żeby się to odbyło właśnie w Warszawie, w roku 2044, kiedy będziemy mieć setną rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, kiedy byśmy mogli te wszystkie wydarzenia pięknie spiąć. A Międzynarodowy Komitet Olimpijski lubi takie rocznicowe klamry, którymi będzie mógł spinać swoje wydarzenia - powiedziała.
Dodała, że „wielkim skokiem” były też inwestycje poczynione w ramach przygotowań do Euro 2012.
- Poza tym my potrzebujemy mody na sport, mody na ruch, mody na aktywność. Jestem przekonana, że tego typu igrzyska mogą to spowodować. My naprawdę stoimy przed wielką reformą całego systemu sportowego, ale nie tylko sportu, tylko również wychowania fizycznego, kultury fizycznej. Bo my musimy zacząć od ruchu już od przedszkola - mówiła Małgorzata Niemczyk.
Za 20 lat będziemy mieć nowe pokolenie sportowców, pewnie też nowe pokolenie polityków, ale też za ewentualną organizację igrzysk olimpijskich odpowiedzialnych byłoby kilka kolejnych rządów. Tylko czy w ogóle warto? W tym wypadku, każda ze stron znajdzie argumenty potwierdzające jej opinię.
