Wiesław S. ma do odsiadki prawie półtora roku więzienia. Nie chce jednak iść do celi i liczy, że sąd zgodzi się, aby odbył karę w ramach dozoru elektronicznego. Byłby prawdopodobnie pierwszym lekarzem w Polsce, który przychodzi do pracy ze specjalną obręczą na nodze, która śledzi jego poczynania.
W październiku sąd okręgowy zgodził się na to, ale według prokuratury lekarz nie zasługuje na taki luksus. Dlatego zaskarżyła postanowienie. Ostateczna decyzja należy do sądu apelacyjnego, który w środę, już po raz drugi odroczył wydanie decyzji, by dokładniej przyjrzeć się sprawie.
- Sąd po raz kolejny odroczył posiedzenie, gdyż chce uzupełnić postępowanie dowodowe. Dlatego zwrócił się o aktualny wywiad kuratorski, o informacje z postępowania wykonawczego, obowiązków, jakie ciążą na skazanym. Sąd drąży temat, zanim podejmie ostateczną decyzję - wyjaśnia sędzia Janusz Jaromin z Sądu Apelacyjnego w Szczecinie.
Kolejna próba zakończenia sprawy 21 grudnia.
Wiesław Sz. ma o co walczyć. Obrączka na nodze to nie tylko szansa na uniknięcie problemów związanych z pobytem w zakładzie karnym. Na wolności miałby szansę pracować. W decyzji, którą zakwestionowała prokuratura, taka zgoda została przez sąd wydana. Zgodził się, m.in. aby Wiesław Sz. mógł pracować poza domem od poniedziałku do soboty. Ale w godzinach 19-6 (w niedzielę od 17 do 10) musi przebywać w domu pod rygorem cofnięcia dozoru i odbycia kary w więzieniu.
16 lat temu w prywatnej klinice chirurgii plastycznej w Szczecinie pani Katarzyna nie obudziła się po operacji. Do dziś przebywa w śpiączce. Sześć lat temu sąd skazał anestezjologa, 62-letniego Wiesława Sz. za błąd w sztuce lekarskiej na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 1,6 mln zł odszkodowania i rentę dla pacjentki. Ale Wiesław S. nie płacił. Majątek przepisał na żonę, a nawet zaczął jej wypłacać alimenty, przez co komornik miał związane ręce. Przez kolejne lata rodzina pani Katarzyny nadal nie mogła doprosić się pieniędzy na leczenie i rehabilitację córki.
27 maja 2021 r. sąd skazał Wiesława Sz. na rok i cztery miesiące bezwzględnego więzienia za kolejne sztuczki z majątkiem. Jego żona Małgorzata dostała rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, a adwokat, który im pomagał - dwuletni zakaz wykonywania zawodu. Wszyscy dostali też po kilkadziesiąt tysięcy złotych grzywny. Wyrok miał zostać podany do publicznej wiadomości.
To był przełom w sprawie, bo groźba bezwzględnego więzienia stała się realna. Tym bardziej że prokuratura chciała dla lekarza wyższej kary. Dochodzi do mediacji i ugody z rodziną pani Katarzyny. Lekarz oddaje pieniądze i wraz z żoną oraz adwokatem przepraszają pacjentkę za swoje zachowanie. Pokrzywdzona (reprezentowana w sądzie przez swoją rodzinę) przyjmuje przeprosiny i deklaruje, że nie chce już kary dla oskarżonych. Ale trybów sądowych nie dało się już zatrzymać, bo apelacje od wyroku złożyła prokuratura i oskarżeni. Sprawa trafia do sądu odwoławczego.
Mimo pojednania stron sąd utrzymał wyrok bezwzględnego więzienia dla lekarza i nie zgodził się na nadzwyczajne złagodzenie kary. W uzasadnieniu dał do zrozumienia, że gdyby nie wspaniałomyślna postawa rodziny pacjentki, wyrok mógłby być jeszcze surowszy. Zachowanie Wiesława S. określił mianem uporczywego. Lekarz, chcąc uniknąć więzienia, złożył wniosek o odbycie kary w ramach dozoru elektronicznego, czyli ze specjalną obrączką na nodze, którą skazany musi nosić 24 godziny na dobę.
