Przed ubiegłorocznymi wyborami do Sejmu Prawo i Sprawiedliwość na swojej stronie internetowej pisało o liderce swojej listy: "z wykształcenia pedagog, ukończyła resocjalizację na Uniwersytecie Wrocławskim". Podobną informację znaleźć można było na oficjalnej stronie kandydatki. Rok wcześniej, w wyborach samorządowych, też przekonywała że ma wykształcenie wyższe.
Dopiero teraz, gdy Stachowiak-Różecka została posłanką, na stronie internetowej Sejmu można przeczytać, że tak naprawdę ma wykształcenie średnie ogólne. Skończyła Liceum Ogólnokształcące w Świebodzinie, maturę zdała w 1992 roku.
I rzeczywiście. Stachowiak-Różeckiej na próżno szukać na liście absolwentów Uniwersytetu Wrocławskiego. Wprawdzie po maturze faktycznie studiowała na tym kierunku, ale studiów nie skończyła. Nie napisała pracy magisterskiej, ani nie obroniła egzaminu dyplomowego.
- Nie można mówić o wyższym wykształceniu, jeżeli nie obroniło się pracy dyplomowej - nie ma wątpliwości Jacek Przygodzki, rzecznik Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Nie miałam zamiaru kłamać i oszukiwać. Po prostu byłam przekonana, że gdy uzyskałam tzw. absolutorium, zaliczyłam wszystkie egzaminy, ale nie obroniłam pracy magisterskiej, mogę uważać, że mam wyższe wykształcenie - mówi dziś portalowi GazetaWroclawska.pl Mirosława Stachowiak-Różecka.
Problemy z wykształceniem miał także w 1995 roku Aleksander Kwaśniewski, który walcząc o fotel prezydenta Polski również podał nieprawdziwą informację o swoim wyższym wykształceniu. Sąd Najwyższy wydał wówczas uchwałę, która przesądzała, że wyższe wykształcenie ma tylko osoba z tytułem magistra.
- Absolutorium nie ma tu nic do rzeczy - potwierdza profesor Roman Duda, który był rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego w latach 1995-1999, czyli w czasie, kiedy Mirosława Stachowiak-Różecka studiowała na tej uczelni. - Zarówno o wyższym wykształceniu, jak i o "ukończeniu studiów" można mówić dopiero w momencie, kiedy obroni się pracę magisterską. Tak było w latach dziewięćdziesiątych, tak jest i dzisiaj. Ukończenie studiów jest równoważne z uzyskaniem dyplomu magistra, inżyniera czy lekarza, a obecnie także licencjata - nie ma wątpliwości prof. Duda.
Stachowiak-Różecka do swojego uboższego wykształcenia przyznała się dopiero po wygraniu wyborów do Sejmu. - W kwestionariuszu, który otrzymaliśmy od Kancelarii Sejmu nie było miejsca na komentarz, musiałabym zakreślić, że mam tytuł magistra, a takiego nie mam. Po konsultacji z pracownikami Kancelarii wpisałam więc wykształcenie średnie. Wcześniej się myliłam, ale na pewno moim celem nie było oszukanie kogokolwiek - zarzeka się Stachowiak-Różecka.