Jak przypomina Onet.pl, o sprawie zrobiło się głośno w maju 2019, kiedy media obiegła informacja o tym, że blisko 200 bezpańskich krów zostanie wybitych. Miało się tak stać dlatego, bo zwierzęta od kilku lat żyły na wolności, bez opieki weterynaryjnej, a co więcej, coraz bardziej dawały się we znaki mieszkańcom gminy Deszczno.
Inspekcja weterynaryjna podjęła decyzję o likwidacji stada, co podtrzymał gorzowski sąd. Stanowisko zajęło także Ministerstwo Rolnictwa, które było gotowe przeznaczyć na ten cel 350 tysięcy złotych. Gdy o tych planach usłyszeli m.in. obrońcy zwierząt, zaczęli działać. Onet.pl podaje, że kiedy krowy oczekiwały na wywózkę do ubojni na polu w Ciecierzycach, w gminie Deszczno, na miejsce zaczęli zjeżdżać się ludzie z całej Polski, którzy chcieli obronić zwierzęta przed śmiercią.
- Na miejscu są obserwatorzy. Jeżeli dadzą nam znać, że zaczynają się zjeżdżać naganiacze, ludzie tam ruszą. Będziemy kłaść się pod kołami ciężarówek i blokować drogi - mówiła Onetowi Joanna Liddane, aktywistka z Zielonej Góry.
Akcja mająca na celu obronę stada nabrała dodatowe rozmachu, gdy w sprawie zainterweniował m.in. Jarosław Kaczyński oraz Andrzej Duda, którzy zwrócili się do ministerstwa rolnictwa.
Jeszcze pod koniec maja 2019, minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski poinformował, że krowy nie trafią do uboju. Rozpoczęto poszukiwania miejsca, do którego trafią zwierzęta. Finalnie stado znajdzie schronienie w Lipkach Wielkich, w woj. lubuskim.
Krowy nigdy nie trafią do rzeźni, nie będzie pozyskiwane od nich mleko. "Stado będzie pod stałą kontrolą zarówno weterynaryjną, jak i naszą i nie będzie wykorzystywane w żaden sposób" - zapewnia w rozmowie z Onetem Biuro Ochrony Zwierząt.
Źródło: Onet.pl
