Pełnomocnik polityka podważa ich wiarygodność, bo o sprawie mieli sobie przypomnieć dopiero, gdy PiS doszedł do władzy - Sprawa Gawłowskiego to pierwsza od 30 lat politycznie umotywowana próba wsadzenia do więzienia jednego z liderów opozycji.
- Mam wrażenie, że nie ostatnia i że całe tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości mają doprowadzić do faktycznej możliwości oskarżania ludzi opozycji na podstawie zeznań lub wyjaśnień osób niewiarygodnych - oświadczył mec. Roman Giertych.
Stanisław Gawłowski to szef zachodniopomorskiej Platformy Obywatelskiej i sekretarz generalny partii. Dziś ma ogłosić, że zrzeka się immunitetu.
Zachodniopomorski wydział Prokuratury Krajowej chce mu stawiać zarzuty, zatrzymać i skierować wniosek o aresztowanie. Podejrzewa go o przyjmowanie pieniędzy w aferze melioracyjnej oraz luksusowych zegarków od podległych urzędników. Zgodę na zatrzymanie i aresztowanie posła musi wyrazić Sejm.
Nie wiadomo kiedy dojdzie do głosowania. Gawłowski wynajął już pełnomocnika. Mec. Roman Giertych poznał szczegóły uzasadnienia wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu i aresztowanie.
Potwierdził to, o czym już pisaliśmy w „Głosie”: posła obciążają zeznania dwóch urzędników zatrzymanych w 2011 r. w związku z korupcją w Instytucje Metrologii i Gospodarki Wodnej. Według Giertycha, dopiero niedawno podejrzani złożyli zeznania przeciwko Gawłowskiemu, który jako ówczesny wiceminister środowiska był ich zwierzchnikiem. Chodzi o przyjęcie dwóch luksusowych zegarków.
Giertych twierdzi, że prokuratura się myli, bo zegarek Gawłowski kupił kilka lat wcześniej. Trzecią osobą, która obciąża Gawłowskiego w aferze melioracyjnej, jest działacz PiS.
Według mec. Giertycha do wyjaśnień podejrzanych trzeba podchodzić z rezerwą, bo jako podejrzani mogą mówić wszystko, także kłamać, aby polepszyć swoją sytuację.
Prokuratura nie odniosła się wczoraj do opinii Giertycha.