Śledztwo dotyczy kredytu udzielonego w maju 2015 roku. Prokuratura oficjalnie mówi o 600 tysiącach złotych. Nie ujawnia komu. Wiemy nieoficjalnie, że to nie Janusz S. miał dostać te pieniądze. Jaka więc miała być jego rola? Oficjalnie śledczy mówią o „sprawstwie kierowniczym”. Ale szczegółów nie zdradzają.
Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu i dolnośląski zarząd CBŚP. Według nieoficjalnych informacji badanych jest więcej kredytów niż tylko 600 – tysięczna pożyczka. - Dopiero się rozkręcamy – mówiła nam kilka tygodni temu osoba znająca szczegóły sprawy.
Oprócz Janusza S. zarzuty usłyszeli trzy osoby, które w 2015 roku były w zarządznie banku i dwójka pracowników. Członkowie zarządu mają zarzuty o niegospodarności a pracownicy są podejrzani o „pomocnictwo” w niegospodarności. Zdaniem obrony działalność podejrzanych mieściła się w granicach "ryzyka biznesowego".
Janusz S. ma do odsiedzenia dwa lata i trzy miesiące za udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz rok i cztery miesiące za udział w podatkowych oszustwach związanych z handlem paliwami. W ostatnich latach dwa razy zwracał się do Prezydenta RP o ułaskawienie. W 2015 do Bronisława Komorowskiego a dwa lata później do Andrzeja Dudy. Prosił o zamianę kary bezwzględnego więzienia na więzienie w zawieszeniu. Wspierali go byli działacze demokratycznej opozycji m.in. Józef Pinior.
Argumenty za ułaskawieniem? Zły stan zdrowia, bardzo dobra opinia z parafii, na terenie której mieszka i z miejscowej gminy. Dawni działacze opozycji wspominają jego zaangażowanie w czasie Stanu Wojennego - . wspierał osoby represjonowane, udzielał pomocy finansowej, organizował paczki żywnościowe dla więźniów politycznych, a także pomagał w ukrywaniu się poszukiwanych przez SB działaczy. Sądy w obydwu przypadkach nie zaopiniowały pozytywnie wniosku o ułaskawienie.
Ale ze względu na stan zdrowia Janusz S. wciąż obydwu wyroków nie odsiedział.