W sobotę u zbiegu ul. Piotrkowskiej z al. Mickiewicza zebrało się ok. 200-300 protestujących. Zwyczajowy dla wydarzeń Strajku Kobiet przemarsz po mieście najpierw skierował się wzdłuż łódzkiej trasy W-Z w stronę ul. Żeromskiego. Po tej ulicy łódzki Strajk Kobiet poruszał się prawym pasem ruchu. Siły policyjne towarzyszące sobotniej manifestacji tym razem były dość skromne – zwłaszcza w porównaniu z tymi z późnej jesieni. Jednak pod siedzibą PiS przy ul. Piotrowskiej stał wieczorem radiowóz, wyraźnie wyznaczony do tego celu.
Strajk Kobiet w Łodzi nie chce „pokojów płaczu”
Manifestantki skandowały w sobotę m.in., iż nie chcą „pokojów płaczu” – nawiązując w ten sposób do medialnej wypowiedzi Agnieszki Borowskiej, rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości. Przedstawicielka resortu Zbigniewa Zbiory mówiła o "osobnych pokojach" dla kobiet w ciąży, gdzie będzie "możliwość wypłakania się” po stwierdzeniu przez lekarzy, że wady letalne doprowadzą do śmierci dziecka niedługo po porodzie (chodzi o projekt ustawy o hospicjach perinatalnych autorstwa polityków Solidarnej Polski).
Zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem "Legalna Aborcja. Bez Kompromisów"
Sobotnia manifestacja służyła m.in. zbieraniu podpisów pod projektem komitetu obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej "Legalna Aborcja. Bez Kompromisów". Dopuszcza on wykonywanie tego zabiegu do 12. tygodnia ciąży bez pytania kobiety o powód (a w szczególnych przypadkach także po 12. tygodniu). Projekt ten zakłada również wprowadzenie dla polskich szpitali jasnej procedury postępowania z osobą, która chce zakończyć ciążę.
Warunkiem skierowania projektu do parlamentu jest zebranie pod nim podpisów 100 tys. obywateli.
