- Strajk rozczarował mnie całkowicie, zarówno na polu zawodowym, jak i psychicznym. Usłyszeliśmy pod adresem nauczycieli okropne plugastwa, słowa krytyki, absurdalne informacje o zarobkach. Strajkowałam do końca, do ostatniego dnia. Nie otrzymałam żadnej rekompensaty, a przetrwałam dzięki mężowi - mówi anonimowo polonistka z kilkuletnim stażem pracy w jednej z białostockich szkół podstawowych.
Jest już pewna, że jeśli zapadnie decyzja o wznowieniu strajku we wrześniu, ona do niego nie przystąpi. - Nie dlatego, że żal mi straconych 2000 złotych, a dlatego, że nauczyciele po prostu nie wytrwają do końca, a pomyje będą wylewane hektolitrami. Nas, trwających w kwietniu do końca, była dosłownie garstka - tłumaczy.
Nauczycielka podkreśla, że spodziewa się dziecka. Ma dość zarobku w wysokości marnych 2000 złotych. - Nie wiem, jaką drogą pójdę, ale wiem, że strajk mnie dobił i rozczarował. Nie narażę rodziny na kolejny stres - dodaje.
Polonistka nie jest w swoich odczuciach odosobniona. Inna nauczycielka, związkowczyni ZNP, także pracująca w szkole podstawowej uważa, że nauczyciele nie zdecydują się na kolejny strajk. - Poprzedni wywołał w nas tak dużo frustracji. Nie mamy nadziei, aby z obecnym rządem można było coś zdziałać. Wielu nauczycieli odeszło z zawodu. Ci, którzy zostali, chcą pracować, a nie strajkować - mówi.
Jej zdaniem należy pomyśleć nad innymi formami protestu. Także sam prezes ZNP Sławomir Broniarz zapewniał kilka dni temu w mediach, że wszelkie decyzje odnośnie strajku będą podjęte zgodnie z wolą nauczycieli. Przyznał też, że podczas kwietniowego strajku nauczyciele stracili sporo pieniędzy, dlatego ewentualny strajk przyjmie formę mało kosztową. Nie stracić mają też uczniowie.
W poniedziałek w Warszawie odbędzie się zebranie związkowców ZNP. Tam mają zostać podjęte decyzje o terminie i formie kontynuacji zawieszonego od kwietnia strajku.
Czy dyrektorzy białostockich szkół obawiają się kolejnej fali strajku? - Strajk to element zarządzania kryzysowego. Jest wpisany czy to w korporacje, instytucje, czy przedsiębiorstwa. To rzecz, z którą każdy dyrektor, każdy lider powinien się liczyć. Ale najważniejszą rzeczą w tym strajku było to, żeby nie było martwych szkół, do których nauczyciele teraz wracają. Bo nauczyciele się do siebie nie odzywają. Ja budowałam relację zarówno ze strajkującymi, jak i nie strajkującymi. Tłumaczyłam nauczycielom, że oni nadal pozostają kolegami, koleżankami. To najważniejszy aspekt, na którym opiera się atmosfera w szkole. Od tego zależy jakość pracy - mówi Edyta Haraburda, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 9 w Białymstoku.
W kwietniu w jej szkole strajkowało prawie 100 procent kadry. Przyznaje w rozmowie z nami, że nie dotarły do niej sygnały, że jej nauczyciele szykują się do podjęcia strajku we wrześniu. - Pod koniec sierpnia w szkole jest rada pedagogiczna. Jeśli wyrażą wolę podjęcia strajku, proszę bardzo. Są wolnymi ludźmi. Ja im tego nie mogę ani zakazać, ani zabronić - dodaje dyrektor Haraburda.
Pod koniec sierpnia odbędzie się okrągły stół o podlaskiej edukacji
Także na poniedziałek w podlaskim urzędzie wojewódzkim zaplanowany jest pierwszy podlaski okrągły stół edukacyjny. Weźmie w nim udział minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. To realizacja zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, który zadeklarował podjęcie ogólnonarodowej debaty nad przyszłością polskiej oświaty. Celem tych obrad ma być wypracowanie założeń do zmian w systemie edukacji w ramach kolejnego etapu reformy. Do udziału w debacie mógł przystąpić każdy.
- Swoją obecność podczas poniedziałkowych obrad potwierdziło około 30 osób. To nauczyciele, dyrektorzy szkół, burmistrzowie, starostowie, ale też rodzice i uczniowie, przedstawiciele Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego, związkowcy z Solidarności - wylicza Małgorzata Palanis, rzeczniczka prasowa Podlaskiego Kuratorium Oświaty.
Związkowcy ZNP podkreślają, że najważniejsze, aby debata była merytoryczna.
