Było to w środę, około godz. 20, kiedy nasi Czytelnicy znaleźli krwawiącą sarnę. Zwierzę musiało męczyć się dwie godziny aż ktoś mu pomógł.
- Mój kolega wyszedł wieczorem na spacer z żoną po lesie Turczyńskim. Ich pies znalazł krwawiącą sarenkę. Leżała niedaleko ul. Paderewskiego. Zwierzę miało złamane dwie tylne nóżki. Kolega zadzwonił więc na policję. Usłyszał, że powinien skontaktował się ze strażą miejską. Ta odesłała do gminy Choroszcz, bo las nie leży na terenie Białegostoku. Na nic zdały się tłumaczenia, że zwierzęciu należy pomóc. I że znaleziono je parę metrów od granic administracyjnych Białegostoku. Wtedy zadzwonił do mnie. Przyjechałem natychmiast - opowiada Piotr Strzałkowski.
Straż miejska w Białymstoku. Odholowali mu auto, choć nie mogli. Nie chcą zwrócić kosztów
Sarna została zawinięta w koc i przewieziona do jednego z białostockich gabinetów weterynaryjnych. Tam nie udzielono zwierzęciu pomocy. - Usłyszeliśmy od pani weterynarz, że nigdy nie miała do czynienia z sarnami i nic nie pomoże - tłumaczy Strzałkowski.
Zdenerwowany zadzwonił więc jeszcze raz do straży miejskiej. - Jak to się mówi nawstawiałem trochę strażniczce, która odebrała telefon. Znowu dopytywała, czy zwierzę znalezione było na terenie Białegostoku. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie! W końcu po ostrej wymianie zdań obiecała, że w ciągu 15 minut ktoś się ze mną skontaktuje. Bo okazuje się, że miasto ma podpisaną umowę z lekarzem weterynarii, który ma obowiązek reagować w takich sytuacjach. I faktycznie zadzwonił. Kazał jechać do przychodni przy ul. Zwycięstwa. Na miejscu okazało się, że sarenka była już w tak złym stanie, że niestety trzeba było ją uśpić. Wyszliśmy z przychodni zrezygnowani. Była już godz. 22 - opowiada Piotr Strzałkowski.
O komentarz poprosiliśmy Martę Kopciewską ze straży miejskiej. - Pierwsze zgłoszenie było z terenu poza Białymstokiem. Nie mogliśmy go więc przyjąć. Dopiero kiedy sarna została przewieziona na teren naszego miasta mogliśmy udzielić pomocy - tłumaczy.
Piotr Strzałkowski chwyta się za głowę. - Bezduszność nie ma chyba granic - mówi tylko.
Zobacz też:
Cedrowa: Łoś zawisł na ogrodzeniu. Trzeba było go uśpić (zdjęcia)
Pałac Branickich. Łoś kąpał się w stawie (wideo)
Wypadek na Popiełuszki w Białymstoku. Łoś wbiegł pod samochód (zdjęcia, wideo)
Zobacz koniecznie: Lipcowe ulewy: Polska walczy z powodziami