Zastrzelił pięć osób, ranił pięć innych, w tym policjantów, na koniec sprawca masakry został zastrzelony przez stróżów prawa.
Masakra miała miejsce na przedmieściach Chicago w miejscowości Aurora. Podczas przerwy śniadaniowej w fabryce armatury przemysłowe Henry Pratt Company, 45-letni Gary Martin zaczął strzelać do kolegów.
- Używał on pistoletu Smith & Wesson a został zabity, kiedy ostrzeliwując się chciał uciec z miejsca zbrodni. Chaos trwał w sumie półtorej godziny – mówił szef policji w miejscowości Aurora Kristen Ziman. Dodał on, że obrażenia jakich doznali policjanci nie zagrażają ich życiu.
- Strzelał do każdego, jego pistolet miał celownik laserowy – dodawał jeden z pracowników tego zakładu John Probst.
Probst wspomniał, że w czasie strzelaniny w budynku było około 30 osób. Jemu i kilku innym pracownikom udało się w porę uciec przez boczne drzwi, wpadli do najbliższego domu, gdzie udzielono im schronienia.
Mary McKnight, sąsiadka szaleńca, sprawcy masakry, mówiła dziennikarzom, że sprawiał on wrażenie odludka, wymieniali ze sobą tylko pozdrowienia, kiedy się spotykali. O strzelaninie koło Chicago na bieżąco informowano prezydenta Donalda Trumpa.
POLECAMY: