Świątek po raz pierwszy od 2021 roku nie gra w Paryżu jako liderka światowego rankingu. Znacznie gorsze niż rok temu wyniki wiosną, a szczególnie porażka już w trzeciej rundzie turnieju w Rzymie, spowodowały, że na liście WTA spadła z drugiego na piąte miejsce.
Blisko 24-letnia zawodniczka z Raszyna wygrała trzy poprzednie edycje French Open. Najlepsza była też w 2020 roku. Różnica w postrzeganiu jej teraz a rok temu jest jednak olbrzymia.
W 2023 do stolicy Francji przyjechała po triumfach w Madrycie i Rzymie. Gdy w pierwszej rundzie odprawiła Leolię Jeanjean 6:1, 6:2, była tenisistka Marion Bartoli, prowadząca na korcie wywiad ze Świątek, tytułowała ją "królową mączki".
Tegoroczne porażki w Hiszpanii i Włoszech z Amerykankami Coco Gauff 1:6, 1:6 oraz Danielle Collins 1:6, 5:7 podważyły jej status dominatorki na kortach ziemnych, ale Świątek wydaje się prezentować bardzo podobne nastawienie, jak we wcześniejszych latach i już w Rzymie zapewniała, że wciąż jest tą samą zawodniczką.
Tenisiści generalnie nie lubią pytań o to, jaki wynik w turnieju jest ich celem. Stoi za tym choćby przezorność, aby nie uzależniać swojego zadowolenia od konkretnego rezultatu. Dlatego najczęściej odpowiadają, że po prostu chcą dobrze grać. Wiadomo, że o triumfach marzy każdy.
"Staram się nie mieć wysokich oczekiwań i po prostu skupiam się na kolejnym meczu" - powiedziała ubiegłoroczna finalistka Jasmine Paolini, po awansie do trzeciej rundy.
Tenisiści wiedzą też, jak cienka potrafi być granica między sukcesem a porażką. Rok temu bardzo mało brakowało, żeby postrzegana za murowaną faworytkę Świątek przegrała w Paryżu już w drugiej rundzie z Japonką Naomi Osaką. Polka obroniła jednak piłkę meczową i odwróciła losy spotkania.

Gala Ekstraklasy 2025 - Michał Listkiewicz
W styczniu natomiast to Świątek była o jeden punkt od pierwszego w karierze finału Australian Open. Być może, gdyby domknęła mecz z Amerykanką Madison Keys, dwa dni później sięgnęłaby po tytuł w Melbourne i sezon ułożyłby się inaczej.
"W ostatnich tygodniach, za każdym razem, kiedy wychodziłam na kort, czułam się inaczej. Czasami byłam super pewna siebie, a czasami po prostu brakowało mi energii. Pewnie widzieliście, że nawet nie biegałam do piłek w meczach z Coco i Danielle. Trudno było sobie z tym poradzić" - przyznała Świątek.
Podkreśliła też, że takie problemy nie były niczym nowym, że jest to coś, co się zdarza.
"Nad sferą mentalną trzeba pracować cały czas, to jest jeden z podstawowych elementów sportu. Mimo wszystko to głowa decyduje, co będziemy robić. Jeśli jest zajęta innymi sprawami, to nie będziemy dobrze wykonywać tego, co chcemy zrobić" - tłumaczyła.
Opinii publicznej znacznie łatwiej jest zrozumieć słabszy występ sportowca, jeśli problemy dotyczą kwestii fizycznych, kontuzji, chorób, choćby banalnego zatrucia pokarmowego. Wkładany w rywalizację na najwyższym poziomie wysiłek mentalny powoli przebija się jednak do zbiorowej świadomości.
"Nie oczekuję, że wszyscy to zrozumieją, bo ludzie oglądają sport dla rozrywki, a niekoniecznie patrzą w niego tak głęboko" - dodała Świątek.
Jak prawdziwe są jej słowa o konieczności ciągłej pracy nad mentalnością, w Paryżu pokazały choćby przykłady dwóch bardzo utytułowanych zawodniczek - Simony Halep i Naomi Osaki. Rumunka, mistrzyni French Open 2018, w 2022 roku odpadła już w pierwszej rundzie i przyznała, że na korcie miała atak paniki.
Natomiast poniedziałkowa konferencja prasowa Japonki była niezwykle poruszająca. 27-letnia Osaka, była liderka rankingu i czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa, ze łzami w oczach opowiadała o porażce z Hiszpanką Paulą Badosą w pierwszej rundzie. Przyznała, że porażki znosi teraz ciężej niż kiedyś.
"Myślałam, że z czasem będę grać lepiej. Nienawidzę rozczarowywać ludzi. Pomyślałam teraz, że Patrick (Mouratoglou, jej trener - PAP) przeszedł od pracy z najlepszą tenisistką do myśli "co to k...a jest?". Wiecie, o co mi chodzi. Przepraszam za przeklinanie. Mam nadzieję, że nie dostanę kary" - powiedziała i na kilku minut opuściła salę.