Wśród uciekających brytyjskie media zauważyły obywateli Wielkiej Brytanii. Wielu zachodnich ekspertów nie może zrozumieć decyzji o zgodzie na wyjazd dżihadystów z Rakki, miasta o które toczono przez cztery miesiące zacięte boje. Miejscowi opisywali, że wśród wyjeżdżających byli ludzie, którzy jeszcze niedawno siali śmierć i przerażenie wśród mieszkańców Rakki. Pozwolenie niedawnym obrońcom miasta na opuszczenie rejonu stało w sprzeczności z zapewnieniami powstańców, że nie wypuszczą wolno ani jednego dżihadysty.
Ten wyjazd, a raczej możliwość ucieczki dżihadystów, stoi w sprzeczności ze stanowiskiem kurdyjskich sił, które odegrały decydującą rolę w walce z ISIS. Kurdowie byli za wytępieniem dżihadystów i na pewno nie zezwoliliby na puszczenie ich wolno.
Nie chcieliśmy, by dżihadystów wypuszczono, to było poza naszą strategią
W pojazdach konwoju widziano duże ilości broni i amunicji
Rozejm, który pozwolił dżihadystom opuścić Rakkę wynegocjowali lokalni liderzy. Oficerowie reprezentujący zachodnią koalicję wspierającą powstańców byli obecni podczas negocjacji, nie brali jednak w nich udziału. W pojazdach konwoju widziano też duże ilości broni i amunicji. Pojazdy opuszczały miasto pod koniec pierwszej połowy października i nie wiadomo dokładnie, w jaki rejon skierowały się później. Konwój był monitorowany z powietrza, zrzucano flary, które pomagały nocą kierowcom 167 pojazdów, w tym ciężarówkom i autobusom poruszać się po drogach.
- Nie chcieliśmy, by dżihadystów wypuszczono, to było poza naszą strategią - przekonywał pułkownik Ryan Dillon, rzecznik zachodniej koalicji wspierającą powstańców w Syrii.
Pojawiły się już informacje, że wielu dżihadystów oddaliło się od konwoju, wśród nich były uzbrojone kobiety. Wielu z nich opuściło Syrię, niektórzy skorzystali z pomocy przemytników ludzi i dostali się do Turcji. Jeden z takich kurierów chwalił się, że za pieniądze przeprowadził do Turcji 20 rodzin. Wiele z tych osób mówiło po francusku, inne po angielsku, kolejni w innych zachodnich językach.
STORYFUL/x-news