- Moje zawieszenie jest niezgodne z prawem, m. in. z Kartą Nauczyciela. Będę składał odwołanie - mówi nauczyciel (nazwisko do wiadomości redakcji). Stanowczo zaprzecza stawianym oskarżeniom. - To są bzdury. Do tej pory byłem wręcz ulubieńcem uczniów. Jak organizowałem wycieczkę, to miałem wielu chętnych, w tym dziewcząt.
Czytaj też:
List otwarty licealistów w sprawie jego usunięcia z pracy został złożony w czwartek (16.03). Dotarliśmy do jego treści. Padają tam mocne słowa.
- "Od wielu lat jeden z nauczycieli naszej placówki jest otoczony niechlubną opinią predatora seksualnego. Niejednokrotnie kierował w stronę uczennic napastliwe komentarze, czy prowokował niechciany kontakt fizyczny" - czytamy.
Wskazują konkretną osobę. Autorzy listu tłumaczą, że nie zgadzają się dłużej z "wyciszaniem nieetycznych działań" pracownika V LO. Momentem przełomowym miały być kolejne informacje o nagabywaniu przez niego jednej z dziewcząt.
"Nie ukrywamy dyskomfortu, braku poczucia bezpieczeństwa, a nawet obrzydzenia związanego z sytuacjami stwarzanymi przez wspomnianego wcześniej nauczyciela."
Młodzież uważa, że przekroczył on stosowne granice w relacji z uczniami. Chce, by w każdej klasie zostało przeprowadzone spotkanie z psychologiem szkolnym na temat przemocy seksualnej. Pod listem otwartym podpisało się około 150 osób.
Zobacz także:
Dyrektor placówki twierdzi, że wcześniej nie otrzymał oficjalnych zgłoszeń tego typu dotyczących żadnego z pracowników szkoły.
- To bardzo przykra sytuacja. Użyłem wszystkich dostępnych narzędzi zgodnie z literą prawa - z prawem oświatowym, z kodeksem cywilnym, z kodeksem pracy i z regulaminami - żeby tę sprawę wyjaśnić - zapewnia Antoni Ćwikliński, dyrektor V Liceum Ogólnokształcącego w Białymstoku.
Dodaje, że władze szkoły sprawę przekazały stosownym organom sprawującym nadzór pedagogiczny m.in. kuratorium oświaty.
- Podjąłem też decyzję, żeby ten problem zgłosić na policję - dodaje dyrektor Ćwikliński.
Precyzuje, że była to konsultacja prawna, w celu ustalenia, czy zachowania pracownika szkoły opisywane przez uczniów podlegają "pod paragraf". Według relacji dyrekcji, policja uznała, że to sprawa dla rzecznika dyscyplinarnego.
- Podlaski Kurator Oświaty w chwili obecnej jest w trakcie wyjaśniania sprawy. Wystąpił również z prośbą do dyrektora liceum o odniesienie się do otrzymanych informacji - informuje Barbara Szutko, rzecznik kuratorium.
Krytykowany nauczyciel twierdzi, że atak na niego to efekt wewnętrznych rozgrywek w szkole.
- Jestem tylko zdumiony, że wciąga się w to uczniów - mówi. Nie tłumaczy jednak, kto i dlaczego chciałby mu zaszkodzić. - W liście są same ogólniki, ciężko jest udowodnić, że nie jest się wielbłądem. Jest spora grupa uczniów, którzy jak ja są w szoku. Mówią, że wspierają mnie, trzymają kciuki. Nie widzę u siebie żadnej winy. Spokojnie czekam na informacje z komisji dyscyplinarnej.
