Dziś przed wrocławskim sądem zaczął się proces w tej sprawie. Obrona wnioskowała o utajnienie sprawy, ale sąd się nie zgodził. Oskarżony taksówkarz odmówił wyjaśnień. Podtrzymał to co mówił na przesłuchaniach podczas śledztwa.
W jego wersji cały incydent – do którego doszło w sobotę 27 kwietnia – zaczął się od stłuczki na ul. Borowskiej. Rowerzysta, 40-letni Yurij H. z Ukrainy, wjechał w jego samochód i spowodował uszkodzenia. Kierowca taksówki zjechał autem na bok i poprosił rowerzystę, by ten zaczekał na policję, którą zamierzał wezwać. Wtedy Ukrainiec zaczął uciekać rowerem w stronę pobliskiego parku.
Artur C. swoją toyotą gonił go. Mówił w śledztwie, że jechał tuż za rowerzystą. Na jednym z przesłuchań stwierdził, że próbował najeżdżać na rower tak, by go uszkodzić, albo przebić koło - by ścigany rowerzysta zatrzymał się. W pewnym momencie tamten przewrócił się i kierowca stracił go z pola widzenia. Kierowca natychmiast zahamował. Ale Ukrainiec był już pod kołami auta. Udało się mu wydostać.
Wezwano karetkę i pogotowie. Z treści wyjaśnień oskarżonego wynika, że przed przyjazdem policji schował wideorejestrator, który miał w samochodzie. Tłumaczył później, że chciał go pokazać w trakcie postępowania w obecności swojego adwokata, a nie przekazywać policji na miejscu zdarzenia. Policjantom, którzy przyjechali do parku powiedział, że potrącił rowerzystę „w celu jego zatrzymania”. Ale tłumaczył potem, że nie miał takiego zamiaru, ale taki był skutek całego zdarzenia i dlatego tak powiedział.
- Przykro mi, że ten incydent skończył się utratą zdrowia, pragnę prosić pokrzywdzonego o pojednanie i przebaczenie – mówił dziś w sądzie oskarżony taksówkarz.
Poszkodowany rowerzysta w procesie jest oskarżycielem posiłkowym. Dziś na sali sądowej go nie było. Ma być przesłuchiwany na następnej rozprawie.
Zobacz także
