Hołd dla bliźniaczek
Denis Golfetto z miejscowości Varese we Włoszech spędzał tegoroczne wakacje w Krakowie. Odwiedził też były obóz koncentracyjny KL Auschwitz-Birkenau. Szczególne wrażenie wywarła na nim wystawa zdjęć osób, które zginęły. Nie da się koło niej przejść obojętnie.
- Były tam między innymi dwie dziewczynki, bliźniaczki - Czesława i Maria Krajewskie - wspomina Denis.
Bliźniaki w obozie koncentracyjnym przeżywały prawdziwy horror. Były obiektem zainteresowania lekarza i zbrodniarza wojennego Josefa Mengele. Człowiek zwany „aniołem śmierci” przeprowadzał na nich pseudomedyczne eksperymenty.
Wszczepiał jednemu z bliźniąt trudne do wyleczenia choroby, jak np. szkarlatyna czy tyfus. Potem wstrzykiwał lek, żeby sprawdzić, czy następuje po nim poprawa. Gdy dziecko zmarło, esesmani zabijali drugie, a Mengele przeprowadzał sekcję, porównując narządy wewnętrzne rodzeństwa. Wykonywał np. też zastrzyki, które miały zmienić kolor oczu.
O Marii i Czesławie Krajewskich wiadomo niewiele. Urodziły się w Komarowie (woj. lubelskie) 4 października 1927 r. Trafiły do Auschwitz 5 lutego 1943 r.
Maria zmarła w obozie 23 maja 1943 r., a Czesława dwa miesiące później - 23 lipca 1943. Kiedy zginęły, miały zaledwie 16 lat.
Więzienny numer
Denis zrobił zdjęcie podobizn dziewcząt i kiedy wrócił z Oświęcimia do Krakowa, swoje kroki skierował w stronę studia tatuażu. Miał potrzebę oddania hołdu ofiarom. Postanowił, że będzie to tatuaż i że upamiętni właśnie dwie siostry. Na wewnętrznej stronie przedramienia, powyżej nadgarstka wytatuował sobie Bramę Śmierci, główną bramę wjazdową do byłego obozu w Brzezince, przed którą ciągnie się ogrodzenie z drutów kolczastych.
Po drugiej stronie ręki znajdują się szarfy, w których wytatuowane są imiona i nazwiska bliźniaczek oraz daty - ich narodzin, trafienia do obozu i śmierci.
- Nie jestem z nimi spokrewniony, one były Polkami, ja jestem Włochem. Ale to straszne, kiedy giną dzieci, młodzi ludzie - wyjaśnia Denis Golfetto. - Ten tatuaż ma być formą pamięci dla tych dziewcząt i pamiątką po nich. Tak wiele dzieci zginęło w Auschwitz... Dzięki temu tatuażowi te dziewczyny nigdy nie zostaną przez mnie zapomniane. Będą już ze mną zawsze - dodaje Włoch.
Tatuatorzy ze studia Hardcore Tattoo wspominają, że to nie pierwszy taki tatuaż wykonany u nich. Kilka miesięcy temu do studia przyjechała Amerykanka, również po wizycie w Auschwitz. Była tak wstrząśnięta historią więźniarki, która zginęła w obozie nie mając żadnej rodziny, że wytatuowała sobie na ręku jej numer obozowy. - Przynajmniej w ten sposób ktoś będzie o niej pamiętał - tłumaczyła wówczas Amerykanka.
To tylko na pokaz
Nie wszystkim się to podoba. Niektórzy uważają, że robienie takich tatuaży wręcz obraża byłych więźniów i przypomina im horror, który przeżyli.
Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau nie chce tego tematu poruszać. - Bez rozmów z konkretnymi osobami nie da się ocenić ich formy upamiętnienia. Dlatego też nie jesteśmy w stanie zająć w tej sprawie stanowiska - mówi jedynie Paweł Sawicki z biura prasowego Muzeum.
Dyrektor Muzeum Piotr M.A. Cywiński dla portalu „Na temat” mówił, że nie jest entuzjastą tak modnych dziś rekonstrukcji historycznych ani biegania w mundurach Afrika Korps, odtwarzania bitew i powstań. Przekonywał, że historii nie da się sprowadzić do widowiska, do zabawy, do teatru i za coś takiego uważa też robienie sobie tatuaży. Przekonuje, że byli więźniowie nie oczekują takiej formy pamięci.