Spektakl jest błyskotliwym kolażem utworów Zbigniewa Herberta, wybitnego poety bezceremonialnie wepchniętego do klatki autora politycznego. Maciej Wojtyszko – który podjął propozycję dyrektor „Powszechnego” Ewy Pilawskiej zrealizowania herbertowskiego przedstawienia – z dobrym smakiem wydobył na plan pierwszy poezję, a nie poddawany różnym manipulacjom społeczno-polityczny światopogląd artysty, pozwalając widzowi zanurzyć się w urodzie słowa, mocy metafory, erudycji autora i wspólnie z nim stanąć wobec pytań ostatecznych, jakże pięknie dalekich od malizny bieżącej walki o władzę i jedyną słuszność. Autor scenariusza i reżyser wykorzystał słynne utwory Zbigniewa Herberta – „Homilia”, tytułowy „Siódmy anioł”, „Las Ardeński” czy cykl „Brewiarzy” – oraz te nieco mniej popularne, zbliżone tematycznie do wymienionych. Powstało przedstawienie niemałej urody, przejmujące, klimatyczne, a zarazem mądre i zbudowane na olbrzymim szacunku wobec słowa oraz emocji, bezradności, niepewności i nadziei w nim zawartych.
MATURA USTNA Z JĘZYKA POLSKIEGO [PYTANIA, TEMATY]
Maciej Wojtyszko wprowadza aktorów (a i widzów) w czystą, prostą, ale i wielopłaszczyznową scenografię autorstwa Wojciecha Stefaniaka, podkreślającą złożoność światów opisywanych przez Herberta, ich etyczną surowość, zarazem estetyczne wyrafinowanie, przy wymykającej się doczesności eteryczności. Jest tu miejsce na porywczość, jak i zatrzymanie, ekstatyczne ogarnianie całości istnienia, jak i pielęgnację szczegółu, przenikanie, spoglądanie przez przezroczyste, jak i gubienie się za tym, co nieprzeniknione. Zbudowana na Małej Scenie chłodna i stylowa przestrzeń finezyjnie i nienachalnie pozwala wybrzmieć hardości, ale i ciepłu poezji Herberta.
Kolejnym wielkim bohaterem widowiska jest muzyka Iriny Blokhiny – budująca dramaturgię spektaklu, atakująca odbiorcę, domagająca się reakcji, gdy trzeba zmysłowa, gdy trzeba wstrząsająca, o dużej sile wyrazu (np. w finałowych brewiarzach).
Kompozycje przygotowane już bezpośrednio do tekstów Herberta bardzo ciekawie wyśpiewują aktorzy Teatru Powszechnego, śmiało i trafnie wykorzystując czasem, wydawałoby się, zbyt kontrastujące ze sobą głosy. Podczas premierowego spektaklu chwilami brakło precyzji, lecz właśnie wokalne fragmenty są najbardziej emocjonującymi i zapadającymi w pamięć elementami przedstawienia.
Matura 2018: polski podstawowy - arkusze i odpowiedzi
Postrzegana jako męska poezja Herberta szczególnie wyraziście zaistniała na scenie „Powszechnego” w interpretacji kobiet: Marty Jarczewskiej, Małgorzaty Goździk i Karoliny Krawczyńskiej. Każdy z panów (Jarosław Dziedzic i Arkadiusz Wójcik) skoncentrował się na sobie, starając się wydobywać wagę wypowiadanych słów posępnością lub nieco przesadną teatralnością, panie zaś przewrotnie się uzupełniają, z zaufaniem oddają rytmowi poszczególnych utworów, mniej mocując się z sensami (co nie oznacza, że ich nie oddają), a bardziej podążając za poruszeniem, afektem, a nawet namiętnością świata między niebem a piekłem, w którym fruwają i upadają anioły. Dzięki paniom w końcu reżyser wydobywa nie zawsze dostrzeganą ironię Herberta, jego mrugnięcia okiem, przypomina, iż wzniosłość i bycie skałą bywają okupione łzą wylaną w skryciu i samotności.
Herbert z pytaniem, co jest poza sceną, po której codziennie drepczemy? W „Powszechnym” udało się je znacząco postawić.
Matura 2018: polski rozszerzony - arkusze
Teatr Powszechny Łódź-próba sepktaklu ŻONA POTRZEBNA OD ZARAZ