Przesłuchanie odbyło się w wydziale ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie w kwietniu 2017 roku. Tuskowi zadano tam m.in. pytanie, co mu wiadomo na temat kontaktów SKW z FSB?

- Nic mi nie wiadomo - odpowiedział Donald Tusk.
Na pytanie, czy służby mogą podjąć współpracę w szerszym zakresie, niż udzielono im zgody Tusk odpowiada: "Nie mam wystarczającej wiedzy w tej sprawie". I odsyła do - jak to określa - stosownej dokumentacji.
Prokuratorzy pytali też Donalda Tuska, np. na jakiej podstawie działa SKW? - Nie jestem wystarczająco kompetentny w zakresie interpretacji prawa - odpowiedział były premier.



Miał świadomość rozbieżnych interesów służb. Ale nie sądzi, by FSB groziła Polsce
Odpowiadając na pewne pytania Tusk zeznał, że ma świadomość rozbieżności celów FSB i tajnych służb państw NATO. Wyraża się bardzo ciepło o ówczesnych szefach SKW - gen. Januszu Noski i gen. Piotrze Pytlu. Tusk mówi także, że... nie sądzi, by działalność FSB stanowiła zagrożenie dla Polski.
Pytany o to na podstawie jakich przesłanek wyraził zgodę na współpracę między FSB a SKW, powiedział, że "pierwszą przesłanką było pełne zaufanie do rekomendujących podpisanie stosownego dokumentu". Pytany, czemu nie zasięgnął opinii szefa MON, odarł, że... jest przekonany, że "wszystkie procedury zostały starannie przygotowane". Mówi, że z tego co pamięta to chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa polskich żołnierzy stacjonujących w... Afganistanie.
Tuskowi pokazano pismo z jego podpisem i adnotacją "zgoda Donald Tusk". Przyznał, że to jego podpis. Było to pismo szefa SKW gen. Janusza Noska z wpisem "podjęcie powyższej współpracy wynika z planowanej realizacji zadań w zakresie właściwości Służby Kontrwywiadu Wojskowego". Tusk zapytany, gdzie było to planowane, mówi: "to zdanie nie mówi o tym, że było to planowane. To zdanie mówi o tym, że planowano realizację zadań w zakresie właściwości SKW, a podjęcie tej współpracy umożliwi czy ułatwi realizację zadań".
Tusk zeznał także, że nie pamięta szczegółów - i odsyła do dokumentacji - nie pamięta czy udzielił zgody Jackowi Cichockiemu (dzisiejszy szef Kancelarii Sejmu - red.) na podpisanie porozumienia, nie pamięta czy widział owe porozumienie i czy był formalny wymóg aby poinformować o nim Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego (zastrzegł: "nie mogę tego wykluczyć").
Tusk był pytany także, czy pamięta funkcjonariusza SKW Włodzimierza Jóźwika, odpowiada, że nie. Ze stenogramu wynika, że ów Jóźwik uczestniczył w październiku 2012 r. w delegacji SKW w locie z Warszawy do jednostki wojskowej w Braniewie, a jego dane są niemal identyczne jak Vladimir Juzvik. Juzvik to oficjalny przedstawiciel FSB, radca Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie w okresie 2010-2014. Obecnie pełni funkcję radcy Ambasady Federacji Rosyjskiej w Singapurze. W latach 2010-2014 odbył on największą (co najmniej 76 razy) liczbę spotkań z przedstawicielami SKW ze wszystkich przedstawicieli FSB. Juzvik był w składzie delegacji SKW lecącej do Petersburga na podpisanie porozumienia SKW-FSB we wrześniu 2013 r.
Te osoby nie powinny odpowiadać za bezpieczeństwo państwa
- Komisja ds. rosyjskich wpływów rekomenduje, aby D. Tuskowi, J. Cichockiemu, B. Klichowi, T. Siemoniakowi, B. Sienkiewiczowi nie były powierzane stanowiska publiczne odpowiadające za bezpieczeństwo państwa. Ich zły nadzór doprowadził do nieprawidłowych działań SKW - powiedział w środę członek tej komisji Andrzej Zybertowicz.
- Analizując dostępne materiały, w tym zeznania ww. w czasie śledztwa prokuratury, mieliśmy wrażenie, że politycy odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa, nie interesowali się bezpieczeństwem państwa, że ten zakres ich odpowiedzialności nie był dla nich priorytetowy - dodał.
