Fręch najwyraźniej pozazdrościła swojej imienniczce Magdzie Linette, która dzień wcześniej wyeliminowała Ons Jabeur i także postanowiła postawić do kąta zawodniczkę o uznanej marce. Różnica była tylko taka, że Tunezyjka to gwiazdka wschodząca, a Andżelika Kerber najlepsze lata ma już za sobą. Co też zobaczyliśmy podczas meczu pierwszej rundy w Paryżu, do którego przyjechała prosto ze Strasburga, gdzie wygrała turniej WTA 250 po finale ze Słowenką Kają Juvan.
Pierwszy set był pełen zaskakujących zwrotów. Żadna z tenisistek nie gwarantowała, że przy swoim serwisie zdobędzie kolejne punkty, więc nawet prowadzenie Fręch 5:1 o niczym nie przesądzało. I rzeczywiście, Polka dała Niemce ugrać kolejnego gema, przy jej serwisie biorąc się jednak w garść i wygrywając 6:2.
W drugiej partii to wracająca do niezłej dyspozycji Kerber zaczęła uzyskiwać przewagę. Niesamowity przebieg miał trzeci gem, w którym Fręch obroniła cztery break pointy, by polec przy piątym. Znów własny serwis był raczej obciążeniem, niż atutem w rękach obu pań, a ten festiwal błędów zakończył się korzystnie dla 34-latki urodzonej w Bremie 6:3.
Trzeci set to już był popis determinacji z obu stron. Żadna z zawodniczek nie chciała wypuścić szansy z rąk i niemal w każdym gemie dochodziło do długich wymian. Fręch przełamała Kerber na samym początku i tę delikatną przewagę skutecznie broniła aż do stanu 5:4. Wtedy to, przy własnym serwisie, najpierw obroniła dwa break pointy, następnie miała dwie piłki meczowe, ale jednak nie zdołała postawić kropki nad i. Niemka przełamała ją i mecz toczył się dalej. Następnego gema Kerber wygrała, tracąc zaledwie jeden punkt i łodzianka walczyła przy własnym podaniu o doprowadzenie do tie-breaka. Mimo jednak że obroniła dwie piłki meczowe, to się jednak nie udało. Kerber wygrała 2:6, 6:3, 7:5.
34-letnia Kerber, była liderka światowego rankingu (obecnie 17.), wygrała w ubiegłym tygodniu 14. turniej WTA w karierze, ale pierwszy od blisko roku. Jest w formie dalekiej od tej z czasów, gdy czarowała na korcie, ale - jak się okazało, - to wystarczyło, by ograć dziesięć lat młodszą Fręch (89. WTA). Tym samym Polka nie nawiązała do swojego najlepszego wyniku w Wielkim Szlemie, gdy w 2018 roku awansowała do drugiej rundy, na tych samych kortach.
W Paryżu trwa fatalna passa faworytek. Po Hiszpance Garbine Muguruzie i wspomnianej Tunezyjce Ons Jabeur w poniedziałek przyszła pora na byłą liderkę światowego rankingu Japonkę Naomi Osakę, która przegrała z Amerykanką Amandą Anisimovą 5:7, 4:6, a także, co jest jeszcze większą niespodzianką, porażkę Czeszki Barbory Krejcikovej, która tym samym nie obroni tytułu we French Open. 26-letnia, rozstawiona z "dwójką" zawodniczka przegrała w pierwszej rundzie z reprezentantką gospodarzy Diane Parry 6:1, 2:6, 3:6.
