- Graliśmy fajnie po ziemi, składnie, stworzyliśmy mnóstwo sytuacji podbramkowych i myślę, że wynik mógł być zupełnie inny. Ale weszliśmy w mecz rozkojarzeni albo po prostu, nie wiem, przypadek sprawił, że straciliśmy pierwszą bramkę - mówił szkoleniowiec o samobójczym trafieniu Maissy Falla w 2. minucie gry. - Potem szybko reagujemy, odwracamy losy spotkania, po czym popełniamy bardzo duży błąd, tracąc bramkę.
Błędem, tu wyjaśnienie, był popełniony przez sądeczan faul, którego skutkiem był rzut karny dla Puszczy. A ten rzut karny wykonywany był dwa razy. Bo Karl-Romet Nomm obronił wprawdzie uderzenie Lucjana Klisiewicza z 11 metrów, ale sędzia Tomasz Musiał zarządził powtórkę "jedenastki", bo golkiper interweniował nieprzepisowo, przed strzałem wyszedł przed linię bramkową.
Drugiego karnego wykorzystał Rok Kidrić, a Tomaszowi Kafarskiemu jeszcze po meczu trudno się było pogodzić z wydarzeniami z końcówki pierwszego kwadransa.
- Podobno ten sędzia, który zauważył złą interwencję naszego bramkarza, był tym samym sędzią, który zrobił to dwa razy z Odrą. Także szacunek dla gościa, bo chyba przyjechał tylko po to, żeby zabrać bramkarzowi to, co się należy. Nie rozumiem tego przepisu i w niczym to nikomu nie pomaga. Chłopak broni trzeciego karnego, a nic z tego nie ma - stwierdził trener Sandecji.
Przytyk zrobił pod adresem Jakuba Ślusarskiego, który był sędzią asystentem także w meczu z Odrą (7 marca). Jednak zarówno wtedy, jak i teraz w spotkaniu z Puszczą decyzje o powtórzeniu rzutów karnych były decyzjami właściwymi.
