Do dramatu doszło w nocy z 8 na 9 czerwca, kiedy lokatorka jednego z domów w Międzyborzu zasygnalizowała, że u niej w mieszkaniu z sufitu kapie woda. Podejmowane próby nawiązania kontaktu z sąsiadką nie dały pozytywnego rezultatu, ale jej niepokój wzbudziło to, że z mieszkania dochodzą odgłosy płaczących dzieci. Wezwała służby, te zjawiły się bardzo szybko.
Strażacy, którzy przy pomocy sprzętu burzącego otworzyli drzwi zastali w mieszkaniu dramatyczny widok. Na podłodze w sypialni leżała kobieta bez funkcji życiowych, z widocznymi plamami opadowymi.
W mieszkaniu było też dwoje zapłakanych dzieci - 5-letni chłopiec i 3-letnia dziewczynka. Z odkręconego kranu leciała woda zalewając mieszkanie i przedostając się piętro niżej. Strażacy udzielili dzieciom wsparcia psychicznego, a lekarz stwierdził zgon kobiety- poinformował wówczas Lech Lewandowski z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej we Wrocławiu.
Zawsze pogodna i otwarta
Pani Agnieszka pochodziła z Galewic (woj. łódzkie), tam też mieszkali jej rodzice. Na tydzień przed tragedią wraz z dwójką dzieci w wieku 3 i 5 lat przeprowadziła się do Międzyborza, gdzie w okolicach Rynku w jednym z bloków wynajmowała mieszkanie. Nie miała tutaj prawdopodobnie żadnych znajomych i przyjaciół, jedynie rodzeństwo. Wiadomo, że nigdzie nie pracowała. Jedno z dzieci miało za niedługo pójść do nowego przedszkola.
Sąsiedzi w rozmowie z nami są zszokowani tą tragedią i mówią, że nic nie wskazywało na taki rozwój wydarzeń.
- To była ciepła i bardzo energiczna osoba. Dzieci zawsze się kłaniały, były kulturalne. Bardzo mi ich teraz szkoda - mówi pani Czesława, sąsiadka pani Agnieszki. Dodaje, że lokatorka bardzo szybko chciała wprowadzić się do swojego nowego mieszkania. -Często widziałam, jak dźwiga ciężkie przedmioty. Odniosłam wrażenie, że była tym zmęczona i przytłoczona - mówi. - Jeszcze tego samego wieczoru, kiedy wydarzyła się ta tragedia rozmawiałam z nią i moją siostrą. Nigdy bym nie pomyślała, że tak to się skończy - przekazuje.
Ze łzami w oczach zmarłą wspomina też kolejna sąsiadka, która z panią Agnieszką przez krótką chwilę mieszkała na tym samym piętrze. -Nawet nie zdążyłam się z nią dobrze zapoznać, tak po sąsiedzku, wiadomo... - wspomina ze smutkiem. Feralnej nocy, około godziny trzeciej przebudziła się i słyszała dziecięcy płacz.
- Dzwoniłam na komórkę do niej, ale włączała się poczta głosowa, drzwi były zamknięte od środka na zasuwę – mówi.
Nasza rozmówczyni przyznaje, że nie chciała wszczynać alarmu bez potrzeby. -Dzieci jak to dzieci, często płaczą z różnych powodów w środku nocy, dlatego nie chcieliśmy interweniować. Ludzie wytykali nam, że panuje znieczulica, że nikt nie reagował na dramat w rodzinie. Tymczasem my podjęliśmy od razu działanie - mówi.
Bernadeta Pytel z Komendy Powiatowej Policji w Oleśnicy przyznaje, że interwencja, która wydarzyła się w naszym powiecie to wielka tragedia i trudno obok niej przejść obojętnie. -Dzieci były bardzo przestraszone, głodne. Prawdopodobnie z pragnienia odkręciły kran z wodą. Trudno nie postawić sobie teraz pytania jak długo ta dramatyczna sytuacja by trwała, gdyby nie właśnie ta kapiąca woda - mówi policjantka.
Zmarła z przyczyn naturalnych
Ciało trzydziestoośmiolatki z Międzyborza zostało poddane sekcji zwłok. Według wstępnych ustaleń kobieta zmarła z przyczyn naturalnych, wykluczono samobójstwo czy zabójstwo. Wiadomo też, że ciało przed ujawnieniem przez policję mogło spoczywać w łóżku w pozycji leżącej nawet od 8 do 12 godzin.
- Oficjalne wyniki sekcji poznamy za miesiąc, ale już teraz wykluczamy udział osób trzecich. Kobieta cierpiała na schorzenie neurologiczne, m.in. na padaczkę i prawdopodobnie ona spowodowała niewydolność krążeniowo-oddechową i w efekcie zgon – przekazał nam Radosław Żarkowski z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Dzieci zmarłej kobiety znajdują się pod opieką jej siostry. Ostatnie pożegnanie zmarłej odbędzie się, 16 czerwca, najprawdopodobniej w jej rodzinnych stronach.
