Do wypadku doszło ok. godz. 13 na tzw. „dołku” w pobliżu Dziadkowa pod Miliczem. Czołowo zderzyły się tam opel i toyota. Autami w sumie podróżowało 9 osób: pięcioro dorosłych i czworo dzieci. Osiem osób zostało rannych - w tym trzy były w stanie bardzo ciężkim. Bez szwanku wyszedł z wypadku tylko roczny chłopiec, którego przekazano rodzinie.
Najcięższe obrażenia odniosła dwójka dzieci w wieku 4 i 5 lat. „Po przeprowadzeniu wstępnej analizy stanu poszkodowanych ratownicy stwierdzili brak funkcji życiowych u dwójki dzieci. Natychmiast przystąpiono do resuscytacji. W międzyczasie inni ratownicy udzielali pomocy reszcie poszkodowanych” - opisali dramatyczne wydarzenia na swoim fanpage’u strażacy z OSP w Cieszkowie.
Na szczęście po kilkunastu minutach udało się przywrócić akcję serca u dzieci, które zostały przetransportowane śmigłowcami do szpitali. Resztę poszkodowanych zabrały karetki.
W ciężkim stanie do szpitala w Ostrowie Wlkp. trafił również ksiądz proboszcz parafii pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Krotoszynie. Niestety, na drugi dzień 51-latek zmarł w szpitalu.
Na tym jednak nie koniec tragicznych wieści. W czwartek, 27 czerwca w szpitalu zmarł 4-letni chłopiec. We wtorek, 2 lipca lekarze przegrali również walkę o życie dziewczynki. Niestety, obrażenia u dzieci okazały się zbyt poważne.
Cały czas trwa policyjne śledztwo, które ma ustalić dokładny przebieg zdarzenia. - Wiadomo, że samochód marki Toyota, którą podróżował ksiądz wraz z rodziną wyjeżdżał z łuku w kierunku Milicza. Z kolei samochód marki Opel Omega jechał od strony Milicza i znajdował się na prostym odcinku drogi. Doszło do czołowego zdarzenia. Ciężko dziś powiedzieć, kto doprowadził do tego wypadku. To wciąż jest w materii naszych działań. Nie wiemy też na sto procent czy doszło do poślizgu czy może któryś z kierowców zasłabł - mówi Rafał Radny, aspirant sztabowy z Komendy Powiatowej Policji w Miliczu, którego cytuje portal krotoszyn.naszemiasto.pl.
ZOBACZ TEŻ:
Gwałtowne burze z gradem przeszły przez Wrocław i region [FI...
