Dawid D., 31-letni hipohopowiec z Nowego Sącza, odpowiada przed sądem za usiłowanie zabójstwa i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym.
Wczoraj przed sądem zeznania złożył 32-letni Krzysztof S., właściciel agencji towarzyskiej w Myślenicach. To właśnie on miał namiary na zamożnych ludzi z Małopolski, których grupa Dawida D. zamierzała obrabować. Doszło do dwóch nieudanych napadów w Rabce-Zdroju i Bukowinie Tatrzańskiej oraz jednej udanej kradzieży w Krynicy-Zdroju.
Prokuratura oskarżyła o kierowanie grupą przestępczą również Krzysztofa S. Ten przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze. W jego sprawie zapadł wyrok dziewięciu lat więzienia, ale jest on jeszcze nieprawomocny.
Przed sądem Krzysztof S. poprosił o przeczytanie jego wyjaśnień jakie złożył w czasie śledztwa. Usprawiedliwiał się słabą pamięcią. W związku z tym, że w prokuraturze toczy się przeciwko niemu jeszcze jedno postępowanie, sąd postanowił wyłączyć jawność większości zeznań.
Załatwiłem broń
- Oskarżony to mój kolega. Poznaliśmy się jakieś półtora roku temu, kiedy Dawid chciał mi sprzedać swój klub w Nowym Sączu - mówił Krzysztof S. - Teraz już nie pamiętam, który z nas wpadł na pomysł popełnienia przestępstwa. To wyszło w spontanicznej rozmowie.
Podkreślił, że do niczego nie zmuszał Dawida D., a ten się na wszystko zgodził.
- Załatwiłem broń, wskazałem miejsca warte uwagi. Jakby nie ja, to by pewnie do tych przestępstw nie doszło - powiedział Krzysztof. S.
Dawid D. wspólnie z Danielem Ł. i Dariuszem R. pojechali do Rabki 18 marca 2016 roku po to, żeby ukraść gotówkę z sejfu właścicieli jednej z tamtejszych firm. Daniel Ł. udawał policjanta, ale zdradziło go nerwowe zachowanie. Zanim został schwytany, zdołał wezwać pomoc. Wówczas na ratunek ruszyli koledzy. Raper zeznał, że wystrzelił w powietrze z pistoletu marki Skorpion. Huk nie przestraszył zaatakowanych mężczyzn, którzy za zabarykadowanymi drzwiami budynku, bili Dariusza Ł. Dawid D., dlatego zdecydował się rozwalić pistoletem szybę, żeby dostać się do środka. Wystrzelił, a kula przeszła kilka centymetrów od poszkodowanych, którzy wtedy wypuścili Dariusza Ł.
Nie chciał zastrzelić
- Dawid na pewno nie chciał tym strzałem nikomu zrobić krzywdy - mówił świadek. - Nie miałem do niego pretensji o nieudaną akcję. Niedługo potem wskazałem miejsce kolejnego przestępstwa - Krynicę - dodał.
Do napadu w uzdrowisku doszło 29 czerwca 2016 r. Daniel Ł. znów przebrany za policjanta zapukał do domu jubilera. Ten, niczego nie podejrzewając, wpuścił napastnika, za którym weszli zamaskowany Dawid D. i jego dwaj wspólnicy. Okradli mężczyznę i brutalnie go pobili. Łupem padła biżuteria warta 106 tys. zł.
- Dawid powiedział mi, że rzeczy i pieniądze są warte około 30 tys. zł. Potem dowiedziałem się, że dużo więcej - zeznał Krzysztof S. Dodał, że on w rozmowach z raperem był zawsze szczery. - Ale Dawid okłamał mnie. Mówił, że robi napad z chłopakami z kryminału, że nie będzie problemu, a wziął na robotę gimnazjalistów.
Krzysztof S. już 22 września 2016 r. przyznał się do zarzutów i śledczym opowiedział o roli jaką pełnił w bandzie Dawid D. Natomiast raper przez długi czas nie zdradził, kto wskazywał mu miejsca napadów i dał broń. W sądzie Dawid D. oświadczył: - Każde słowo z ust Krzysztofa to kłamstwo. Wpuścił nas w kanał i wykorzystał.
WIDEO: Nowy Sącz: Urzędnicy przenoszą się do galerii handlowej
Autor: Katarzyna Gajdosz, Gazeta Krakowska