Do przestępstwa doszło 6 sierpnia 2018 roku w Lubiążu. Ofiara miała wtedy 12 lat, a sprawca 30. Paweł N. był znajomym rodziców dziewczynki. Często pomagał im w domu. Ona mówiła do Pawła „wujku”. Krytycznego dnia mężczyzna odwiedził rodziców dziewczynki. Byli wtedy na zakupach, a ich córka siedziała sama w domu. Paweł N. powiedział dwunastolatce, że widział jak pije piwo z kolegą i może powiedzieć o tym jej rodzicom. Potem przytrzymał ją, zaczął rozbierać i zgwałcił. Później ubrali się, zabrał dziewczynkę do lasu i tam zgwałcił jeszcze raz. Ona próbowała się wyrywać, krzyczała, ale on był silniejszy.
Dwa dni później dziewczynka opowiedziała wszystko swojej koleżance. Ta zrelacjonowała rozmowę swojej mamie i tak o zdarzeniu dowiedzieli się rodzice ofiary. Natychmiast wszczęto śledztwo. Po kilku dniach mężczyzna był aresztowany. Na ubraniu ofiary znaleziono ślady DNA Pawła N. W śledztwie przyznał się do winy i mówił, że żałuje tego co się stało. Choć z jego relacji wynikało, że nie było przemocy, a ofiara sama chciała współżycia. Tę relację podtrzymał na procesie w sądzie.
Zdaniem ekspertów Paweł N. popełniając przestępstwo miał ograniczoną poczytalność. Lekarze zdiagnozowali u niego lekkie upośledzenie umysłowe. Sąd mógł zastosować wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary, ale nie zdecydował się na to. Trzy lata to najniższa możliwa kara, na jaką mógł skazać mężczyznę.
Nadzwyczajne złagodzenie to wyrok jeszcze niższy. Prokuratura od początku domagała się siedmiu lat więzienia. I teraz Sąd Najwyższy oceni czy to może być sprawiedliwa kara.
