Zapowiadany od dłuższego czasu pozew wpłynął już do Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Gdańsku.
- Uważamy, że nowa dyrekcja dokonała niedopuszczalnych ingerencji w kształt wystawy - mówi dr Janusz Marszalec, były wicedyrektor muzeum.

Zespół twórców wystawy nie zgłasza zastrzeżeń do uzupełnień, jakie wprowadzono w tej części ekspozycji, która przedstawia historię Wolnego Miasta Gdańska. Zdaniem dr. Marszalca - informacje dotyczące losów Polonii w Wolnym Mieście Gdańsku były przygotowane już przez poprzedni zespół historyków.
Punktem spornym są dwa elementy: zastąpienie specjalnie opracowanej gry planszowej naganem - w pierwszej części ekspozycji, przedstawiającej rodzenie się ideologii totalitarnych, oraz zmianę filmu, którego projekcja zamykała ekspozycję.
- Usunięcie tego filmu zabolało nas najbardziej - przyznaje dr Janusz Marszalec - ale to nie znaczy, że jest dla nas elementem najistotniejszym. Wystawa była przemyślana od początku do końca, w każdym detalu, nie można zatem rozbijać jej koncepcji.
- Scenariusz wystawy stałej jest utworem w myśl prawa autorskiego - mówi mecenas Maciej Ślusarek, który będzie reprezentować w sądzie twórców wystawy. - Swoje prawa majątkowe twórcy przenieśli na muzeum. Ale ich prawa osobiste nie podlegają przeniesieniu. Zmiany wykraczające poza to, co zostało przez nich stworzone, oznaczają naruszenie tych praw.
Czy zatem w muzealnych wystawach nie można wprowadzać żadnych zmian?
- W amerykańskim Muzeum Holocaustu zmiany wprowadzono dopiero po dwudziestu kilku latach, gdy wystawę obejrzało ponad 40 mln ludzi - przekonuje prof. Paweł Machcewicz, były dyrektor muzeum. - Zmiany w naszym muzeum polegały na ingerencji politycznej, nie wzięły się ani z innego stanu wiedzy, ani z rozwoju technologii. Nie mają one uzasadnienia.
- To precedensowy spór - przyznaje mecenas Ślusarek.
