Kiedy Główny Lekarz Weterynarii zawiadomił dyrektorkę poznańskiego zoo o tym, że na granicy polsko-białoruskiej, w ciężarowce na parkingu przy przejściu granicznym w Koroszczynie zostało uwięzionych dziesięć tygrysów - siedem samców i trzy samice z którymi nie można przekroczyć granicy, Ewa Zgrabczyńska poruszyła prawie niebo i ziemię, by zwierzętom znaleźć schronienie i je uratować.
Tygrysy przewożono w skandalicznych warunkach
Trzeba było działać szybko, bowiem zwierzęta były w tragicznym stanie. Warunki w których je przewożono były skandaliczne. Jednego z drapieżników nie udało się uratować, zanim przyjechała dodatkowa pomoc.
- Trzy tygrysy znajdowały się w stalowych skrzyniach, reszta w drewnianych, niedostosowanych do przewozu drapieżników, bez dodatkowych zabezpieczeń. Zwierzęta mogły w szale po prostu otworzyć je sobie i uciec. Z Włoch, jak wynikało z dokumentów miały być przewiezione na teren Rosji w ciężarówce służącej do przewozu koni. Skrzynie były ustawione w taki sposób, że do niektórych tygrysów w ogóle nie było dostępu. Normalnie, gdy zwierzęta są zabierane w długie trasy, muszą być pojone i żywione co osiem godzin lub częściej. Tu nikt do tej zasady się nie stosował. Przewoźnicy celowo narazili życie tych zwierząt - opowiada Małgorzata Chodyła, rzeczniczka zoo.
Sprawdź też:
Po zwierzęta przyjechali pracownicy cyrku
Gdy pracownicy poznańskiego ogrodu przyjechali na miejsce pod białoruską granicę, po zwierzęta także wystąpili pracownicy cyrku w Brześciu na Białorusi. Tam miały trafić.
- Zapisy w dokumentach o przewozie dzikich i drapieżnych zwierząt nie mogą być zmieniane. To było nielegalne - mówi Małgorzata Chodyła.
Białoruskie służby celne nie wyrażały jednak zgody, by zwierzęta opuściły teren Polski. Z informacji Głównego Inspektoratu Weterynarii, wynika, że z Włoch wyjechały bez aktualnej dokumentacji medycznej. W sprawie przewozu tych zwierząt śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej po złożeniu zawiadomienia przez Granicznego Lekarza Weterynarii w Koroszczynie. 32-letni Rosjanin, właściciel zwierząt został już zatrzymany.
Tygrysy w Poznaniu i Człuchowie
Poznański ogród zoologiczny jako jeden z niewielu w Polsce ma miejsce, by przyjąć zwierzęta potrzebujące pomocy. W trybie pilnym zoo rozpoczęło zbiórkę pieniędzy na akcję ratunkową, szybką budowę wybiegu dla nich, a także na wyżywienie i możliwy przewóz tych zwierząt. Na początku zoo zdecydowane było przyjąć tylko dwa tygrysy. Szukano innego miejsca, gdzie zwierzęta mogłyby znaleźć schronienie. Pomoc zaoferowali Adwokaci Zwierząt AAP, którzy zapowiedzieli, że przyjmą wszystkie do ośrodka w Hiszpanii. Kolejnej tak długiej podróży zwierzęta by jednak nie przeżyły. Ostatecznie na pobyt tymczasowy do Poznania trafiło siedem tygrysów, do zoo w Człuchowie dwa samce.
Sprawdź też:
Przewóz zwierząt do Poznania i Człuchowa odbywał się pod eskortą służb. Nocą zwierzęta trafiły do ogrodu zoologicznego. Dwa udało się przenieść do specjalnie przygotowanej dla nich stodoły jeszcze w nocy. Reszta czekała do rana. Potrzebne było wsparcie policji, ponieważ tygrys, który przebywał w rozpadającej się skrzyni, był agresywny.
Pod okiem antyterrorystów lekarz weterynarii z zoo usypiał zwierzęta, by można je było bezpiecznie przetransportować z ciężarówki.
- To było konieczne, inaczej narazilibyśmy życie naszych pracowników. Życie tygrysów jest dla nas ważne, ale ważniejsze jest życie ludzkie - mówi M. Chodyła.
Kiedy zwierzęta były uśpione, zostały także przebadane.
- Zostały im sprawdzone oczy, uszy, stan uzębienia, płeć. Są poranione, mają odparzenia od moczu, rany zaopatrzyliśmy. Te dane przekazaliśmy policji, posłużą jako dowód w sprawie - mówi Małgorzata Chodyła.
Jak się czują zwierzęta?
Jeden z tygrysów nie dawał oznak życia. Na szczęście przeżył podróż. Aktualnie wszystkie są już w pomieszczeniach zoo.
- Mamy chłopaka w bardzo złym stanie, z zanikami mięśni, kaszlem, ubrudzonego i wychudzonego. Cierpiał straszliwie, w zbyt małej klatce - był w niej wciśnięty tak, że nie mogliśmy go wyciągnąć. Nie pił i nie jadł od wielu dni. Będziemy teraz zwierzaka leczyć, wygrzewać, karmić i poić - informują pracownicy zoo.
Tygrysy, które trafiły do Człuchowa, są w dobrej kondycji.
- Całą akcję prowadziło poznańskie zoo. To ono wytypowały dwa w najlepszej kondycji, które u nas zajmują dwa pomieszczenia o powierzchni 14 metrów kwadratowych. Tygrysy widzą siebie, zostały nakarmione wołowiną. Widać, że są zżyte ze sobą, widzą się przez kraty. O dziwo, są w bardzo dobrej kondycji, jedzą ze smakiem, są spokojne, widać, że miały kontakt z ludźmi, ale widać też, że są bardzo smutne
- opowiada Izabela Odejewska, właścicielka zoo w Człuchowie.
Sprawdź też:
Prywatne zoo w Człuchowie polecili Adwokaci Zwierząt.
- Nasi pracownicy byli tam, sprawdzili to miejsce i gwarantujemy, że zwierzęta są tam w bardzo dobrych warunkach - zapewnia Chodyła. - Nie wiemy, jak długo te zwierzęta u nas zostaną. Przebudujemy wybieg rehabilitacyjny dla małych lwów, by im służył. Teraz najbardziej potrzebują spokoju. Są osobniki, które wydają się chore, musimy je zdiagnozować, zabezpieczyć, by naszym zwierzętom nie stała się krzywda. To, że dziś wszystkie żyją, to wspaniale, ale nie wiemy co przyniosą kolejne dni - dodaje.
Zobacz zdjęcia z transportu tygrysów:
Tygrysy już bezpieczne w poznańskim i człuchowskim zoo. Jak ...
Bardzo zmęczone, ale całe i zdrowe. Dwa tygrysy trafiły do zoo w Człuchowie - zobacz wideo:
źródło: TVN24
Zobacz też:
Zoo Poznań: Jesień w ogrodzie zoologicznym. Zobacz, czy jego...
Sprawdź też:
- Oszuści i naciągacze poszukiwani przez wielkopolską policję. Rozpoznajesz ich?
- Za te choroby zawodowe dostaniesz odszkodowanie
- Kluby i dyskoteki w Poznaniu - sprawdź, gdzie iść na imprezę
- Nauczyciel płakał, jak poprawiał [ZDJĘCIA Z KLASÓWEK]
- Dwanaście powodów, żeby nie mieszkać w Poznaniu
- Najpiękniejsze fanki Lecha Poznań [TOP 50]
