Poznański ogród zoologiczny zaoferował się przyjąć wszystkie dziewięć tygrysów, które utknęły na granicy polsko-białoruskiej, na krótkoterminowy okres, jednocześnie zaapelowało pomoc do innych tego typu placówek. Na apel odpowiedział podczłuchowski ogród zoologiczny Canpol.
- W tej sytuacji było to oczywiste, zaproponowaliśmy pomoc – mówi Izabella Odejewska z Canpolu. - Poznań nie jest przecież w stanie przyjąć 9, ani nawet 7 tygrysów. Nikt inny się nie zgłosił. My mamy lwy, mieliśmy tygrysa, nasi pracownicy mają doświadczenie. Jesteśmy więc w stanie zapewnić tym zwierzętom odpowiednie warunki. Wybieg ma 300 metrów kwadratowych i całkowicie przygotowany pod to, żeby były tam tygrysy, mamy dwie oddzielne sypialnie. Nie jest to dla nas problematyczne.
Tygrysy są już na miejscu, wyjechały po północy, podróż z Poznania do Człuchowa zajęła około 4 godzin. Od godz. 3 w nocy pracownicy Canpolu byli już w pracy.
- W nocy mieliśmy rozładunek, bo każda godzina była ważna – dodaje Odejewska. - Akcja trwała od 4 do 6 nad ranem. Rozładunek był bardzo ciężki i w sumie niebezpieczny, to są dwa groźne koty i nigdy nie wiadomo, co zrobią. Te dwie godziny na mrozie były dla nas trudne, ale w tę akcję zaangażowało się bardzo wiele osób, nie tylko pracowników ogrodu zoologicznego. Ludzie zachowali się fantastycznie. Każdy chciał pomóc, nie dlatego, że musiał, ale dlatego że chciał. To była ciężka, ale i piękna noc. Nie ma mowy żeby pójść spać, cały czas ich doglądamy. Widać było, że są ogromnie zmęczone. Mieliśmy problem, bo jeden nie chciał nawet wyjść z klatki.
Do zoo w Canpolu Poznań przekazał tygrysy w lepszej formie, ponieważ w perspektywie miały kolejne godziny transportu.
- Rzeczywiście osobniki są w dość dobrym stanie. Jeden jest trochę słabszy, ale mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze – dodaje pani Izabella. - Przed wyjazdem z Poznania dostały trochę jedzenia. W tej chwili dużo piją, najważniejsze żeby je nawodnić. Za jakiś czas damy im trochę mięsa. Będą dostawały wołowinę - mniejsze porcje, ale częściej.
Tygrysy trafiły do zoo Canpol koło Człuchowa. Dwa samce z tr...
Tygrysy w zoo pod Człuchowem to samce
Na miejscu okazało się, że do Człuchowa przyjechała nie para tygrysów – jak informowano przed wyjazdem - ale dwa samce.
- Jeden osobnik jest mniejszy, może dlatego oceniono, że jest to samica. Wszystko działo się w klatkach, po ciemku, nie bardzo było coś widać. Dopiero kiedy się rozjaśniło zobaczyliśmy, że są to dwa samce. Ale nie żywią w stosunku do siebie agresji, są dla siebie miłe, kochane… Mamy wrażenie, że wcześniej żyły razem i możliwe, że będą mogły być razem.
Cała okropna historia, przynajmniej dla część zwierząt, ma szansę zakończyć happy endem.
- Uważam, że największe brawa i podziw należą się ogrodowi w Poznaniu i pani dyrektor. O życiu tych zwierząt decydowały godziny. To że udało się jej w tak krótkim czasie doprowadzić sprawę do końca świadczą, że to niezwykle dzielna kobieta. Jestem dla niej pełna uznania i szacunku - dodaje pani Izabella.
Gdańskie zoo pomaga tygrysom
Teraz zwierzęta mają odpoczywać i odzyskiwać zdrowie.
- Są zamknięte i się „relaksują”. Naszym zadaniem jest się po prostu nimi zająć, zadbać o ich zdrowie, a nie żeby były atrakcją ogrodu. Współpracujemy z lekarzami, pomoc zaoferował nam ogród zoologiczny w Gdańsku.
Ze względów lokalowych gdańskie zoo nie mogło przyjąć zwierząt, ale pracownicy już w czwartek rano pojechali ze wsparciem do podczłuchowskiego zoo. Zawieźli między innymi mięso i odżywki.
- Do Człuchowa z ramienia gdańskiego zoo pojechał lekarz weterynarii, a więc specjalista chorób zwierząt nieudomowionych oraz opiekunowie działu hodowlanego, czyli behawioryści, aby udzielić wsparcia merytorycznego i móc ocenić, w jaki najlepszy sposób możemy im pomóc. Przyjęcie tygrysów bez odpowiedniego zaplecza byłoby skrajnie nieodpowiedzialne, dlatego pomagamy innymi drogami, wspierając swoją wiedzą i monitorując los zwierząt - mówi Emilia Salach, wicedyrektorka gdańskiego Ogrodu Zoologicznego.
O tym ile czasu tygrysy pozostaną w Canpolu zadecydują koordynatorzy z Poznania.
- Jeśli ogród w Poznaniu zdecyduje, że chce je umieścić w innym miejscu to je po prostu zabierze – dodaje Odejewska.
Tygrysy, które utknęły na granicy z Białorusią, są już pod dobrą opieką. W nocy ciężarówka dotarła do poznańskiego zoo. Zwierzęta są w bardzo złej kondycji. Jak piszą pracownicy "są chude, odwodnione, z zapadniętymi oczami, ich futra są obklejone odchodami, mają odparzenia od moczu, są w totalnym stresie, bez woli i chęci do życia".
Teraz tygrysami zajmą się lekarze weterynarii. Nie wszystkie jednak zostały w Poznaniu. Klatki z dwoma tygrysami zostały tuż po przyjeździe przełożone na kolejną ciężarówkę. Ta odjechała do zoo w Człuchowie.
- Niestety nie mamy warunków na utrzymanie w dobrych warunkach tylu zwierząt. W Człuchowie będą miały lepszą opiekę i lepsze warunki – podkreśliła lekarka weterynarii Monika Olejniczak.
ZOBACZ WIDEO: Poznańskie zoo zadeklarowało, że przyjmie tygrysy zatrzymane na granicy polsko-białoruskiej
OGLĄDAJ TAKŻE: Graniczny lekarz weterynarii w Koroszczynie powiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa ws. tygrysów
