Ta historia zaczęła się kilka miesięcy temu. Wtedy to Karol Chum opowiedział o incydencie, do którego doszło w 1989 roku. On był wówczas uczniem Niższego Seminarium Duchownego Ojców Franciszkanów w Legnicy. . - Domagam się przede wszystkim prawdy. Nie liczę na to, że kardynał kiedykolwiek przyzna się do tych czynów. Nie oczekuję ani zadośćuczynienia, ani wyroku dla niego, ani przeprosin - podkreślał Karol Chum.
Mężczyzna zawiadomił wówczas prokuraturę. Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Kilka dni temu zapadła decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa. Prawo mówi, że jeżeli doszło do przedawnienia to sprawy się nie wszczyna a wszczętą wcześniej umarza. Organa ścigania nie będą już do niej wracać.
Wrocławska kuria przekaże teraz sprawę zarzutów Karola Chuma do Watykanu. - U nas też jest coś takiego jak przedawnienie. Ale Stolica Apostolska może znieść przedawnienie albo wydłużyć jego czas – mówi rzecznik kurii ksiądz Rafał Kowalski. - Poza tym sprawa dotyczy kardynała i Watykan może zechcieć samodzielnie ją badać.
Na razie kuria nie prowadziła żadnych własnych dochodzeń czekając na decyzję wrocławskiej prokuratury. Ksiądz Kowalski mówi, że zgłosiły się osoby, które twierdzą, że mają coś do powiedzenia w sprawie. Ale w swoich relacjach te osoby broniły i kardynała i ówczesnego rektora legnickiego Seminarium.
