Mężczyzna jest z wykształcenia nauczycielem wychowania fizycznego. Ukończył również kurs ratownika WOPR i instruktora pływania.
Na basenie w Lesku pojawiał się sporadycznie - raz, może dwa razy w miesiącu. To jednak nie spodobało się ratownikom dyżurującym na pływalni. Jak twierdzi mężczyzna, zaczęto go szykanować.
- Ratownicy zabraniali nawet dzieciom siadać na brzegu, zabierali im deski do pływania, włączali gejzery, gdy zaczynały pływać na plecach - opowiada.
- Pewnego dnia nasłano na mnie policję, która postawiła mi zarzut łamania regulaminu basenu - mówi Nosiadek.
Sprawa trafiła do sądu.
Jednak jego zachowanie na basenie wzbudziło zastrzeżenia ratowników. W efekcie - mieszkaniec Łupkowa otrzymał od ówczesnego dyrektora obiektu Aquarius półroczny zakaz wstępu na pływalnię. O pomoc Nosiadek zwrócił się do rzecznika praw konsumenta, który uznał, że regulamin basenu jest sprzeczny z obowiązującym prawem i zawiera niedozwolone klauzule. Rzecznik uznał też, że zapisy regulaminu i jego interpretacja rażąco naruszają interesy konsumentów i są niezgodne z dobrymi obyczajami.
Uzasadnienia rzecznika oraz tłumaczenia oskarżonego na niewiele się jednak zdały. Sąd Rejonowy w Lesku wydał wyrok uznający Andrzeja Nosiadka za winnego łamania regulaminu pływalni. Odstąpił jednak od wymierzenia kary i obarczenia go kosztami sądowymi, z uwagi na tło sprawy.
- Współczuję każdemu, kogo spotka podobna sytuacja - mówi z żalem mężczyzna.
Z finału zakończenia sprawy zadowolony jest Andrzej Szelążek, obecny dyrektor basenu w Lesku. - Wyrok sądu nie jest dla mnie zaskoczeniem. Mam nadzieję, że pan Nosiadek zmieni swoje zachowanie. Nasi pracownicy nie robią przecież nikomu krzywdy, tylko stosują się do zapisów regulaminu - kwituje.