Gala zaczęła się dla Polaków słabo. W pierwszej z walk Damian Stasiak (MMA 10-6) nie sprostał debiutującemu w największej organizacji MMA świata Pingyuanowi Liu (14-4). Polak zawalczył dość bojaźliwie, zbyt często cofał się pod naporem atakującego Chińczyka. Ofensywę rywala docenili sędziowie, którzy po trzech rundach punktowali 30:27, 29:28 i 29:28 na korzyść Liu. Dla "Webstera" to trzecia z rzędu porażka pod banderą amerykańskiego potentata. Istnieje spore ryzyko, że wkrótce będzie musiał sobie szukać innego pracodawcy.
Lepszą formę pokazał nasz najlepszy "ciężki", notowany na dziewiątym miejscu w rankingu UFC Marcin Tybura (17-4). Były mistrz M-1 Global przegrał dwa ostatnie pojedynki z bardzo mocnymi rywalami - Fabricio Werdumem i Derrickiem Lewisem. Na przełamanie dostał doświadczonego (walczy w UFC od prawie dekady) i obdarzonego niesamowitymi warunkami fizycznymi (213 cm) Stefana Struve. Holenderski "Wieżowiec" najlepsze lata ma już za sobą, Tybura poczuł jednak siłę jego ciosów w drugiej rundzie. Zwłaszcza po front kicku na głowę przeżywał ciężkie chwile. Udało mu się jednak pozbierać, a w pozostałych fragmentach walki to on kontrolował sytuację. Trafiał częściej (87 razy, Holender - 33), pięciokrotnie sprowadzał też rywala do parteru. Dwóch sędziów widziało go jako zwycięzcę każdej z rund, u ostatniego wygrał dwie z trzech.
- Stefan to bardzo doświadczony zawodnik, trudno było mi go przełamać. Z kim chciałbym walczyć w następnej kolejności? Nie uważam, żebym miał prawo do wyzywania kogokolwiek. Dopiero wróciłem po dwóch porażkach z rzędu - przyznał "Tybur", który podziękował też polskim kibicom dopingującym go w Hamburgu.
Wcześniej trzecie zwycięstwo w trzeciej walce dla UFC odniósł Bartosz Fabiński (14-2). Wiktoria tym cenniejsza, że odniesiona po niemal trzyletniej przerwie - tak długą przerwę z powodów zdrowotnych miał "Butcher". Polak nie zachwycił stylem, za to konsekwencją już tak. Zdominował zapaśniczo faworyzowanego Emila Meeka, dzięki czemu sędziowie przyznali mu zwycięstwo (30:27, 29:28 i 29:28). Wielu zagranicznych fanów Fabiński tym pojedynkiem jednak nie zyskał.
W Hamburgu wystąpił też urodzony w Niemczech, a pochodzący z polskiej rodziny David Zawada (16-4). 27-latek wszedł zresztą do Oktagonu z biało-czerwoną flagą. Znany z występów dla KSW "Sagat" dał bardzo dobrą walkę z Anglikiem Dannym Robertsem, choć wziął ją w zastępstwie na osiem dni przed galą. Po niesamowicie zażartym pojedynku, w którym Zawada był blisko skończenia przeciwnika przed czasem, sędziowie nie byli jednogłośni. Jeden punktował 30:27 dla zawodnika urodzonego w Dusseldorfie, dwóch widziało jednak zwycięstwo Anglika 29:28.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Mamed Chalidow: Nie interesują mnie występy dla innych organizacji niż KSW i ACB