Spis treści
Urzędnicy USA stwierdzili, że muszą „ustanowić mechanizm konsultacji, aby wyeliminować drażniące czynniki w dwustronnych stosunkach”.
Waszyngton i Moskwa pokazały, kto rozdaje karty
Tak uważa szef Katedry Polityki Międzynarodowej w City na Uniwersytecie Londyńskim, profesor Inderjeet Parmar, po spotkaniu w USA i Rosji Rijadzie.
Profesor udzielił komentarza gazecie "The Mirror":
„(Biorąc pod uwagę), że Ukraina, NATO i UE zostały wykluczone ze spotkania USA-Rosja, wskazuje to, gdzie leży siła. Trumpowi zależy na korzyściach materialnych, zwłaszcza na ukraińskich zasobach mineralnych. Obecnie Chiny dominują w dostawach metali ziem rzadkich, potrzebnych np. w technologiach wojskowych. Chiny są ostatecznym celem USA, globalnym kontekstem rozmów z Rosją”.
Trump chce ukraińskich złóż metali ziem rzadkich o wartości 500 miliardów dolarów, z których połowa znajduje się na terytoriach okupowanych przez Rosję. W zamian oferuje Ukrainie bezpieczeństwo. Stąd rozmowy z Rosją, mające na celu próbę zawarcia „umowy”.
Europa miałaby tylko płacić rachunki
Umowa wykluczy lub podporządkuje interesy Europejczyków tymi samymi minerałami. Jak mówi Kaja Kallas, odpowiedzialna za politykę zagraniczną UE, Bruksela przekazała Ukrainie duże sumy i nie chce, by Rosja zajmowała tereny Ukrainy, USA zabezpieczała zasoby naturalne, a Europa płaciła rachunek.
Profesor zwraca uwagę, że "biorąc pod uwagę to, co wiemy o celach Trumpa (chęć zagarnięcia Grenlandii, Panamy, Kanady) oraz jego osobowość, nastawioną na transakcje – wojna na Ukrainie ma niewiele wspólnego z obroną demokracji i suwerenności: to walką o bogate zasoby”.
Parmar konkluduje to co się stało:
„Ukraina coraz bardziej przypomina ciało na stole operacyjnym chirurgów z USA, UE i Rosji – gotowe do pokrojenia, podobnie jak terytoria kolonialne dzielone przez imperia europejskie w XIX i na początku XX wieku. Największym przegranym na tym procesie będzie Ukraina i jej zmęczony wojną naród”.