Spis treści
Ukrainiec pomagał rosyjskiej armii
Całą sytuację opisały Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Chodzi o historię mężczyzny, który dał się uwieść "kobiecie" na jednej z aplikacji.
Ukrainiec, który - zdaniem SBU - miał prorosyjskie poglądy, zaczął kontaktować się z rzekomą rosyjską dziennikarką i informował ją o sytuacji ukraińskich wojsk.
"Podejrzany krążył po mieście i potajemnie fotografował bazy sił obronnych. Informacje były niezbędne dla Rosji, by mogła przeprowadzić ukierunkowane ataki rakietowe i ataki dronów na miasto" - przekazuje SBU.
Nawiązał kontakt przez portal randkowy
Ukrainiec wszystkie informacje przekazywał oficerowi łącznikowemu rosyjskich służb specjalnych. Do nawiązania kontaktu między stronami doszło za sprawą portalu Telegram i jednej z grup poświęconych randkom oraz poznawaniu drugich połówek.
Naiwny mężczyzna był jednak przekonany, że kontaktuje się z rosyjską dziennikarką, a nie samymi służbami ukraińskiego wroga.
Do tej pory nie wiadomo, czy kobieta w ogóle istnieje naprawdę, a jeśli tak, jakie są jej prawdziwe dane.
Kolaborant trafi do więzienia?
Ukrainiec został zatrzymany w trakcie swojej "akcji". Akurat fotografował manewry ukraińskich wojsk, kiedy zatrzymały go ukraińskie służby. Od razu stracił swój telefon, którego używał do kolaboracji.
Wypłynęły również fragmenty rozmów i wiadomości, jakie otrzymywał od rzekomej rosyjskiej sympatii.
"Mam nadzieję, że jutro obudzę się i zobaczę od ciebie pozytywną wiadomość razem z obiecanymi zdjęciami" - brzmiała jedna z nich.
Teraz sprawą zajmie się sąd i prokuratura. Ukraińcowi grozi nawet osiem lat pozbawienia wolności.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!