- Znajomy przesłał mi przez internet tekst ostrzeżenia o metodzie stosowanej przez włamywaczy. Rozsyłał go także do innych osób, a ja również przekazałam go dalej - tłumaczy pani Iwona, mieszkanka Poznania. Zadzwoniła do redakcji „Głosu”, żeby poinformować, że w Poznaniu mogą działać oszuści działający „na breloczek”. W treści przesyłanego ostrzeżenia czytamy, że „polska policja ostrzega przed niebezpiecznymi breloczkami”. Mają być one rozdawane na parkingach i stacjach benzynowych, jako darmowy upominek. W środku znajduje się chip, który pozwala namierzyć naszą pozycję ewentualnym włamywaczom i upewnić ich, że np. wyszliśmy z domu.
Czytaj także: Pogoda w Wielkopolsce: Zabierajcie ze sobą parasole. Będzie padać! [PROGNOZA]
- Metoda „na breloczek” faktycznie funkcjonuje, ale w ostatnim czasie nie otrzymaliśmy w Poznaniu podobnych zgłoszeń. Były za to na Pomorzu i na Śląsku, więc to może być powodem przesyłanych ostrzeżeń - tłumaczy Marta Mróz z zespołu prasowego poznańskiej policji.
Zobacz też: Oszukiwali emerytów metodą "na policjanta". Znaleziono u nich kosztowności warte 600 tys. zł
(Źródło: CBŚP)
Wzmożona czujność poznaniaków jest podyktowana przede wszystkim... porą roku. Latem, w okresie wakacyjnym często dochodzi do kradzieży. Do naszej redakcji dotarły także sygnały m. in. od mieszkanki Grunwaldu. Tam ma dochodzić do częstych włamań.
- W ostatnim czasie doszło w mojej okolicy do przynajmniej czterech (informacja potwierdzona u dzielnicowego) włamań do mieszkań: do bloku przy ul. Olszynka 1, Olszynka 8 i dwa razy przy ul. Listopadowej 1. Włamywacze upodobali sobie te stare bloki, najwyraźniej obserwują je i włamują się do mieszkań w czasie dłuższej nieobecności jakichś lokatorów. Wywracają mieszkanie do góry nogami, zabierają biżuterię, pieniądze i sprzęty - pisze do nas czytelniczka. Pragnie zachować anonimowość, gdyż jak podkreśla - nie czuje się bezpiecznie w swojej okolicy, ale pragnie nagłośnić sprawę.
Sprawdź też: Poznań: Dzieci w jednym z przedszkoli zatruły się salmonellą - jedno trafiło do szpitala
Do włamań ma dochodzić także w podpoznańskich miejscowościach, szczególnie na nowych osiedlach domów jednorodzinnych. W grupie na Facebooku zrzeszającej mieszkańców Dąbrowy (gm. Dopiewo) ostrzeżenia przed nieznajomymi obserwującymi posesje sąsiadów są w ostatnim miesiącu bardzo częste.
- Kiedy mieszkańcy się znają, to reagują. W naszej okolicy doszło już do włamania, a podejrzewam, że nie wiemy o wszystkim. Po prostu nie każdy chce o tym mówić - uważa Przemysław Miler, jeden z moderatorów grupy w Dąbrowie. Sam został okradziony krótko po przeprowadzce, tyle, że zimą. Według niego najgorsze jest to, że mieszkańcy mają mało możliwości, żeby reagować na włamania. - Nawet kiedy się kogoś złapie, to trzeba mu jeszcze udowodnić, że chciał coś ukraść - podsumowuje Miler.
Przestępcy działają tak od 6 lat
Metoda „na breloczek” jest znana polskim policjantom co najmniej od sześciu lat. To w 2012 roku pojawiły się pierwsze ostrzeżenia. Ten sposób kradzieży miał do nas dotrzeć zza zachodniej granicy. W mediach informacje takie pojawiają się dość regularnie. W wielu przewija się, że darmowe breloczki na stacjach benzynowych i parkingach rozdają zazwyczaj osoby narodowości romskiej. W tym roku do podobnych oszustw mogło już dojść na Pomorzu i Śląsku.
POLECAMY:
MŚ: Szybki test dla kibiców
Stary Poznań na zdjęciach!
Najgłupsze odpowiedzi z teleturniejów
Wszystko o Lechu Poznań
Piękne hostessy z Motor Show