Uwaga na telefony z zaproszeniami na badania i pokazy. Zobacz, jak nie dać się oszukać

Marcin Rybak
Jesteśmy nękani telefonicznymi zaproszeniami na „bezpłatne badania” czy prelekcje o zdrowiu. Ale nie o zdrowie tu chodzi tylko o sprzedawanie różnych urządzeń, na przykład takich, które mają nam poprawić samopoczucie czy wyleczyć domniemane schorzenia. Od kilku miesięcy co jakiś czas zgłaszają do nas ofiary tego typu działalności firm telemarketingowych i ich klientów.

Kilka dni temu zadzwoniła do nas pani Anna. Zapłaciła przeszło 4 tysiące złotych za magnetyczne urządzenie, które miało mieć pozytywny wpływ na jej zdrowie. Do urządzenia był dołączony pakiet „odżywianie komórkowe”. Poprosiła firmę o fakturę tłumacząc, że owo „lecznicze” urządzenie może sobie odliczyć od podatku. Po dłuższym czasie dostała fakturę. Okazało się, że sam sprzęt kosztował 890 złotych. A pakiet "odżywianie komórkowe” 3,5 tys . A w środku były olejki i odżywki dostępne w każdej aptece.

Pani Anna zgłosiła się do nas, żeby ostrzec potencjalnych klientów. Zadzwoniła do nas po tym jak przeczytała artykuł o prywatnym śledztwie jednego z naszych Czytelników. Specjalnie chodził na spotkania, na które zapraszan y był przez telemarketerów. Na każdym był „badany” i na każdym ujawniano inne zdrowotne problemy. Kiedy – na jednym z takich spotkań – zapytał skąd te różnice z krzykiem wyproszono go za drzwi.

W jej przypadku było inaczej. Znalazła w skrzynce pocztowej zaproszenie na bezpłatne badania. Sama musiała zadzwonić i dała się namówić na "badanie". Z całego badania pani Anna pamięta tylko, że siedziała przy jakimś komputerze i ktoś coś tam naciskał na klawiaturze. Potem dostałą „wydruk” z informacjami o schorzeniach. Powiedziano jej, że owe schorzenia wyleczyć może zaoferowane urządzenie. - Dwa miesiące z niego korzystałam, ale żeby z tego jakieś efekty były to nie powiem – mówi kobieta.

Co zrobić, żeby nie dać się nabić w butelkę? Przede wszystkim telemarketerzy nie mają prawa do nas dzwonić z jakimikolwiek ofertami, jeżeli wcześniej sami nie wyraziliśmy na to zgody. Muszą więc nie tylko znać nasz numer telefonu i wiedzieć z jakiego miasta jesteśmy.

- Pracownik firmy telemarketingowej, zapraszający na pokaz, "bezpłatne badania" czy po odbiór nagrody żeby do nas zadzwonić musi mieć zgodę na "rozmowę telefoniczną w celach marketingu bezpośredniego" - mówi Agnieszka Majchrzak z biura prasowego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - To ma być zgoda udzielona przez abonenta wcześniej nie dopiero w trakcie rozmowy. Jeżeli nie chcemy, żeby ponownie do nas dzwoniono z tej firmy, najlepiej w czasie takiej rozmowy poprosić o wykreślenie naszego numeru z bazy danych osobowych, którą ta firma dysponuje. 

Nasz Czytelnik regularnie zapraszany na „bezpłatne badania” nie dał sobie wcisnąć urządzenia, mającego jakoby właściwości lecznicze. Miało kosztować 6 tysięcy złotych. Mógł je kupić na raty. Mówił, że musi się zastanowić, skonsultować z żoną. Prosił by dali mu tekst umowy, jaką miałby podpisać. Ale sprzedawcy nie chcieli się zgodzić. „Kto u pana w domu nosi spodnie” - usłyszał jak powiedział, że musi porozmawiać z żoną.

Jeżeli zauważymy, że sprzedawcom bardzo zależy by wcisnąć nam jak najszybciej drogi towar, to zastanówmy się czy naprawdę chcemy go kupić. Pamiętajmy, że mamy prawo w ciągu 14 dni zwrócić zakupione urządzenia. I nie musimy się tłumaczyć dlaczego. Ale uwaga! Przeczytajmy najpierw tekst umowy. Bo firmy wiedzą, że takie jest prawo. I wcale nie muszą takiego zwrotu nam ułatwiać.

Opisywaliśmy przypadek małżeństwa, które zrezygnowało z umowy na zakup odkurzacza, materaca i garnków. Ale – w myśl umowy, którą podpisali – należało je dostarczyć do siedziby firmy. A to na drugim końcu Polski.

Komentarze 43

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

e
edan

A nie geria medica czy jakoś tak? Bo słyszałam, że oni to z zaproszeniem na badania startują, a potem wychodzi, że drogie pakiety medyczne wciskają starszym ludziom; najlepiej wcale z takimi nie dyskutować.

G
Gość

wiecie, że to cały czas się dzieje; do mojej mamy notorycznie jakaś firma wydzwaniała

M
M.
zadaję jedno pytanie. Kto jest ADO i Pani natychmiast się rozłącza.... :)
j
julek
To ,że od zbierania podatków to oczywiste.Za tej obrzydliwej komuny przynajmniej naciągacze nie działali półlegalnie.Jeśli zdzierała to rozbudowana administracja a nie prywatni złodzieje zwani dla niepoznaki biznesmenami.
R
REMESHIT
Sądy są właśnie od respektowania przepisów!
A dlaczego "prawo" pozwala na ich bandycką działalność? Trzeba by się przyjrzeć firmom i przedsiębiorcom, które politycy wspierają, popierają - jawnie, ale przede wszystkim po cichutku.
Ludzie by się zdziwili widząc ile powiązań i jak silnych, jest między politykierami różnych opcji politycznych a tymi samymi "przedsiębiorcami bardzoprywatnymi"!
R
REMESHIT
Pamiętam taki pokaz z firmy REMES skądś z Wielkopolski. Nie pamiętam dokłądnie roku - w okolicach przełomu wieków, ale sam pokaz pamiętam dokładnie! REMES przywiózł pościel wełnianą.
Byłam z kuzynką. Ona ma poważne problemy z kręgosłupem, wiec się skusiła na pokazywany materac, a właściwie nakładkę na materac. Ani kołdra, ani poduszka nie były jej potrzebne, ale nie można było kupić samego materaca, tylko cały komplet. Ponad 3 tysiące złotych! Kuzynka kupiła - na raty z Żagla. Cztery dni później przyjechała z Danii jej siostra, moja druga kuzynka i przywiozła jej nakładkę na materac. Ta kupiona była już zbędna, a ponieważ horrendalna cena i kredyt to było duże obciążenie dla kuzynki, chciała wycofać się z zakupu. Od 5 do 10 dnia terminu, w którym można by zerwać umowę sprzedaży i odesłać firmie towar, NIE BYŁO ŻADNEJ MOŻLIWOŚCI KONTAKTU Z REMESEM! Nikt u nich nie odbierał telefonu! Wisiałyśmy na telefonie wszystkie trzy - obie kuzynki i ja, całymi dniami, wybierając numer na okrągło. Zgłaszała się sekretarka automatyczna, odzewu na zostawianą tam wiadomość nie było, naszych telefonów nikt nie odbierał. Kontakt z firmą kredytową Żagiel, żeby wstrzymać kredyt - dowiedziałyśmy się, że oni już przelali pieniądze do REMESA i jedynym, który może je wycofać, jest firma REMES właśnie. 10 dnia w REMESIE ktoś wreszcie odebrał nasz telefon i wciskał nam kit, że już minęło 14 dni, już nie można anulować umowy, a na moją (akurat ja dzwoniłam) uwagę, że niech sobie sprawdzi datę zawarcia tej umowy i głupot nie opowiada, usłyszałam opieprz, że nie będę mu wydawać poleceń co on ma robić a co nie i szyderczą radę, żebym sobie pogadała z prezesem jak mi się coś nie podoba! W efekcie następnego dnia wsiadłyśmy wszystkie trzy + torba z wełnianym szajsem do samochodu i pojechałyśmy na osobistą wizytę do "firmy". My z Opolszczyzny - firma gdzieś na jakiejś niemal wiosze w okolicach Swarzędza, ale znalazłyśmy ją jeszcze przed wieczorem. Jakiś niewielki barak murowany z blaszaną dobudówką, ogrodzenie z siatki zamknięte na kłódkę, żadnego stróża czy innej żywej duszy w okolicy, poza mieszkańcami sąsiednich domów. Ja już byłam tak wściekła, że dzwoniłam do tych ludzi i pytałam o "firmę" REMES... Owszem, jakieś busy tam dość często jeżdżą, czasami jest spory ruch, ale potem jest cisza nawet po kilka tygodni... W dniu przyjazdu było już po 7 wieczorem, gdy znalazłyśmy wreszcie zadu...ie, gdzie była siedziba REMESA. Po tych rozmowach jedyne czego jeszcze poszukałyśmy to hotel w miasteczku. Standard trochę wyższy niż w chlewie, ale miała być jedna noc, więc machnęłyśmy ręką. Kolejne 4 dni nikt się w firmie nie pojawił, telefonów znów nikt nie odbierał, a jedyny komentarz jaki usłyszałyśmy na policji to taki, że umowa jest ważna i wg daty jej zawarcia termin na odstąpienie od niej już minął. To, że przez cały ten okres nie było możliwości ŻADNEGO KONTAKTU z firmą spłynął po policji jak woda po kaczce - gliniarz wziął ich numer, wystukał i hopla! Odezwał się sam prezes! Owszem, mieli chwilowe, przejściowe trudności w firmie, wszystko jest już w porządku, niestety, umowa jest ważna, termin odstąpienia od niej już minął i on już nic nie może zrobić, itp. itd. ble ble ble! Wróciłyśmy do domu z niechcianymi i niepotrzebnymi szmatami, kuzynka z kredytem na ponad 3 tys. zł i z...PCHŁAMI z owego "hotelu". Pomocy żadnej od nikogo! Nawet prawnik po przejrzeniu tej umowy nie znalazł podstaw do jej zakwestionowania i stwierdził, że musiał ją pisać ktoś doskonale znający meandry prawa polskiego na pewno nie student czy aplikant. Ktoś z dużym doświadczeniem. Nawet zasugerował kilka nazwisk na pokazaniu kalibru potencjalnego autora. Ten bandytyzm ma wysoko umocowanych protektorów i daleko oraz szeroko sięgające korzenie. I nie oszukujcie się, że sięgają one wyłącznie do jednej opcji politycznej.
M
Marta
Gdy na mnie trafią - natychmiast zgłaszam żądanie usunięcia numeru mojego telefonu z listy, zabraniam dalszego przetwarzania jakichkolwiek moich danych i ucinam rozmowę, Niestety, mieszkam z ojcem. On ich nie goni, zgadza się na udział w tych spotkaniach, a nawet twierdzi, że lubi chodzić na takie pokazy, bo się może na nich ze znajomymi spotkać... Na szczęście niczego tam nie kupuje. Ale niestety, z każdego pokazu przynosi do domu tzw. podarki, czyli de facto śmieci - niedziałająca golarka, budzik na tydzień (po tygodniu bateria padła, a wymiana wiązałaby się z połamaniem litej obudowy plastikowej), barometr dla krasnoludków, superhiper garnek ze specjalną powłoką bez przywierania, ale dnem tak cienkim, że na gazie przepaliło się już podczas drugiego użycia. rzeczywiście nic nie przywarło, bo nie zdążyło ani nie miało za bardzo do czego przywierać, skoro w dnie malutki gazik wypalił dziurę, jakby z papieru było!
On sobie chodzi, a ja potem mam kłopot z pozbyciem się tych śmieci!
A owe telemalaryczne nachały już są tak bezczelni, że gdy pewnej paniusi powiedziałam, że nie, nie chcę odkurzacza i żądam usunięcia mojego telefonu z ich listy, to wydarła na mnie gębę, że oni mi robią uprzejmość i prezent, a ja śmiem nosem kręcić! No jaka bezczelna chamka ze mnie! To ostatnie zdanie, to cytat!
Niby się nie powtarzają po moim zakazie przetwarzania moich danych osobowych, ale wciąż dzwonią kolejni! Skąd tyle tej szarańczy w Polsce?
M
M
Jeśli do mnie dzwonią i zapraszają po DARMOWY odbiór odkurzacza (tak miałem 3 razy) to poinformuję następnym razem ,że rozmowę nagram. Z taką rozmową i mądrym prawnikiem pojadę po odbiór DARMOWEGO odkurzacza nic nie kupując i za nic nie płacąc. Tak zapewnia przez tel. ten po drugiej stronie słuchawki. W razie oporów mam prawnika, rozmowę z gwarancją DARMOWEGO odbioru i wzywam Policję. Sprawa trafia do sądu za oszustwo lu dostaję DARMOWY odkurzacz. To najlepsze rozwiązanie moim zdaniem. Opcja nr 2. Czekam do końca pokazu na oszustów. Spuszczam powietrze z ich samochodów i ostry wpi..dol, kopa w dupę i won na piechotę na drugi koniec Polski,
K
Krator
Czasem sprawy trzeba wziąć w swoje ręce:)
W
WROCKUS
OBAWIAM SIĘ IŻ ,ADRESY I NUMERY TELEFONÓW POCHODZĄ ZE SŁUŻBY ZDROWIA.
SYSTEMATYCZNIE PO KAŻDEJ WIZYCIE W SZPITALU, TELEFONY DZIATKÓW SĄ GORĄCE OD EXTRA PROPOZYCJI....
P
P...
Urząd ochrony konsumenta mógłby dać prostą możliwość zgłoszenia takich numerów. Wystarczyłoby wysłanie SMSa o ustalonej treści, bez formułowania skarg i zażaleń, bez tłumaczenia się i tłumaczenia o co chodzi. Zamiast tego kultywuje tradycję, że aby coś załatwić trzeba się albo nachodzić, albo przynajmniej nagadać.
t
teraz
Zapytaj teraz rządzących. posłów, senatorów, ministrów? jakby chcieli jedną ustawą by to ukrócili.
u
ula
Oni nawet nie wiedzą co to administrator danych, nie mówiąc o RODO. Tu trzeba prawnie zakazać takiej bandyckiej działalności.
u
ula
pozwala na takie działanie oszustów? Dlaczego pozwala na bandyckie zapisy w umowach? I te zapisy respektują potem sądy?
A
ALIOR
ALIOR BANK JEST POLSKI. A RZĄDZĄCY TERAZ PIS NA TO POZWALA. Ich tylko interesuje Sąd Najwyższy. Złodzieje - nie.
Wróć na i.pl Portal i.pl