W lutym tego roku trzyosobowa rodzina stalkerów po kilkuletnim procesie została skazana za nękanie, groźby karalne i niszczenie mienia Bożeny Wołowicz. Wyrok nie jest prawomocny, niedawno ruszył proces apelacyjny, w którym prokurator i ofiara żądają bezwzględnego więzienia dla całej rodziny K.
Pani Bożena nie mogła już wytrzymać nieustannego nękania. Żeby zaznać trochę spokoju, wyprowadziła się z własnego domu. Okres świąteczny jest dla niej z tego powodu wyjątkowo bolesny.
- Siódme święta Bożego Narodzenia nie jestem we własnym domu. Ten świąteczno-noworoczny okres to od wielu lat bardzo trudny czas. Proszę sobie wyobrazić, że ostatnie radosne, normalne święta z dziećmi i wnukami miałam w 2012 roku. Od tego czasu ani razu nie było Wigilii, świąt w moim domu – mówi pani Bożena.
- Jest to dla mnie bardzo trudny czas – podkreśla kobieta ze łzami w oczach.
- Gdyby to było możliwe, chciałabym usnąć 22 grudnia i obudzić się 2 stycznia – dodaje.
Pani Bożena mówi, że jej najmłodszy 6-letni wnuk nigdy nie był jeszcze w jej domu.
- Zna mój dom tylko ze zdjęć. On bardzo chce, żebym mu je pokazywała. Pyta mnie: „Jak mieszkasz? Jak jest u ciebie w domu? Jak jest w sypialni, w której będę spał?”. A ja mu mogę tylko pokazywać zdjęcia – opowiada kobieta.
„Nie respektuje tego nawet w budynku sądu”
Towarzyszyliśmy pani Bożenie w Rzeszowie, gdzie odbyła się rozprawa apelacyjna.
- Mam już rozstrój zdrowia przez panią. (…) Proszę mnie nie zaczepiać, bo mogę wybuchnąć – ostrzegała reporterkę Małgorzata K.
Pani Bożena czuje się zaszczuta przez rodzinę K. i nie ma już siły, aby konfrontować się ze swoimi sąsiadami, każde spotkanie w sądzie to dla niej olbrzymi stres.
- To wszystko to fatalna sytuacja. Trudno jest mi się skupić. Najbardziej bulwersujące jest to, że sprawa ma wyłączoną jawność, więc nie dość, że robią mi krzywdę, to jeszcze nie mogę powiedzieć, co naprawdę się dzieje na procesie i jakie sztuczki są stosowane, by uniknąć odpowiedzialności – mówiła pani Bożena podczas przerwy w rozprawie.
Sąd ponownie odracza sprawę
Sąd Okręgowy w Rzeszowie po raz kolejny odroczył proces apelacyjny dotyczący stalkerów – rodziny K. Pani Bożena przez następne miesiące będzie tkwiła w zawieszeniu. Sąd nie wyznaczył żadnego terminu rozprawy. W oczekiwaniu na prawomocny wyrok Bożena Wołowicz musi nadal uciekać, żyć w strachu i ciągłym poczuciu zagrożenia.
- Sędziowie po skończonej pracy idą sobie do swoich domów, spędzają Wigilię, święta ze swoimi rodzinami. Nikt się nie przejmuje, że ktoś od siedmiu lat nie może normalnie żyć, bo wymiar sprawiedliwości nie jest w stanie skutecznie ochronić ofiary. To straszne – żali się Wołowicz.
Pani Bożena nie ma już siły na sądowe batalie i ataki ze strony stalkerów, jeśli tylko jest to możliwe nie pojawia się na rozprawach.
- Z tymi oskarżonymi zawsze jest niewiadoma, czy uda się sądowi sprawę zamknąć… - zaczyna Wojciech Saryusz-Romiszewski, pełnomocnik Bożeny Wołowicz.
- Nic się nie uda, panie mecenasie. Śledztwo jest w sprawie oszustwa, do 10 lat pozbawienia wolności – przerywa mu Małgorzata K.
„Sądy nie dają sobie rady”
Prześladowcy całkowicie zdemolowali życie swojej sąsiadki. Śledzili ją i jej bliskich, każda wizyta gości w domu Bożeny Wołowicz kończyła się interwencją policji, która przyjeżdżała na wezwanie sąsiadów. Rodzina K. dokonywała bezpodstawnych, nielegalnych zatrzymań, kierowała donosy do nadzoru budowlanego i nadleśnictwa. Stalkerzy poinformowali starostwo powiatowe o rzekomych problemach psychicznych pani Bożeny. Aby zatrzymać prawo jazdy, musiała ona przechodzić powtórne testy psychologiczne. Oskarżali ją o napad, otrucie psa, założyli sprawy o pomówienie i zniesławienie, wszystkie bezpodstawne. Teraz zarzucają jej oszustwo przy sprzedaży domu i wyłudzenie kredytu.
- Jest to dla mnie bardzo trudne, że mam swój dom, ale nie mogę czuć się w nim bezpieczna, szczęśliwa. Nie mogę przyjmować gości. Odebrali mi wszystko, odebrali mi to stalkerzy, ale za przyzwoleniem wymiaru sprawiedliwości – mówi poszkodowana.
Od czerwca tego roku rodzina K. złożyła 16 nowych zawiadomień o przestępstwach do prokuratury w Dębicy, kolejne toczą się w prokuraturze w Dąbrowie Tarnowskiej, Tarnowie i Krośnie. Aby przeciągać te postępowania w nieskończoność, oskarżają nawet sędziów i prokuratorów, którzy stają na ich drodze. W sieci oskarżają swoją ofiarę, umieszczają jej zdjęcia oraz wizerunki prokuratorów zajmujących się ich sprawami. Publikują dokumenty, które rzekomo mają potwierdzać, że pani Bożena jest przestępcą i wkrótce trafi do więzienia. Czują się bezkarni, a to daje im prawo do kolejnych ataków.
Pani Bożena ostatnio po raz kolejny musiała stawić się na komendzie policji.
- Zostałam wezwana w charakterze świadka wobec pana, którego w ogóle nie znam. Nigdy się z tą osobą nie kontaktowałam. To jest ich metoda na udręczenie człowieka: ofiarę swoich przestępczych, stalkerskich działań powołują na świadka, żeby trzeba było się zgłaszać, jeździć, tłumaczyć – opowiada pani Bożena Wołowicz.
Kobieta uważa, że jej sprawa jest lekceważona przez państwo i wymiar sprawiedliwości. Mówi, że nikt nie przejmuje się tym, że ktoś ma wyrwane z życia kilka lat.