W historii Otylii Jędrzejczak ludzi najbardziej interesują jej życiowe tragedie

Marta Zalewska
Marta Zalewska
Otylia Jędrzejczak w swojej biografii bardzo szczerze opowiada o najlepszych i najtrudniejszych chwilach w swoim życiu.
Otylia Jędrzejczak w swojej biografii bardzo szczerze opowiada o najlepszych i najtrudniejszych chwilach w swoim życiu. Rafał Oleksiewicz
O kulisach współpracy z mistrzynią olimpijską w pływaniu i powstawaniu biografii Otylii Jędrzejczak opowiada Paweł Skraba, toruński fotoreporter.

Fotoreporter specjalizujący się w lekkiej atletyce pisze biografię mistrzyni olimpijskiej w pływaniu. Popłynąłeś?
Razem ze współautorem - Pawłem Hochstimem - współpracujemy z Otylią od kilku lat w ramach działań fundacji jej imienia. Przez ten czas dobrze się poznaliśmy i zaprzyjaźniliśmy. Rok temu wydaliśmy książkę napisaną wspólnie z lekkoatletą Pawłem Fajdkiem („Petarda. Historie z młotem w tle” - przyp. red.), temat biografii coraz częściej przewijał się w naszych rozmowach.

Otylia zakończyła karierę ponad 5 lat temu. Dlaczego dopiero teraz zdecydowała się na wydanie biografii?
Otylia otrzymywała propozycje napisania biografii już od czasu swoich pierwszych olimpijskich medali. Wtedy było jednak na to zdecydowanie za wcześnie. Niedawno skończyła 35 lat, po raz drugi została mamą i zdecydowała, że właśnie teraz chce zamknąć pewien rozdział w swoim życiu.

Zaledwie trzy miesiące temu Otylia po raz drugi została mamą.
Zaledwie trzy miesiące temu Otylia po raz drugi została mamą. nadesłane

Ten rozdział to czasy zawodowego pływania i trudne, życiowe doświadczenia?
Otylia chce zostawić za sobą trudne chwile. Zmieniła swoje życiowe priorytety, rozwija się zawodowo na zupełnie nowej drodze. Najważniejsza jest dla niej rodzina oraz jej „trzecie dziecko”: Fundacja Otylii Jędrzejczak, która z powodzeniem realizuje w całej Polsce projekty promujące aktywność fizyczną i zdrowy tryb życia u dzieci.

Postawiliśmy tylko jeden warunek: szczerość. Otylia wiedziała, że najpierw będzie musiała opowiedzieć nam wszystko, a potem wspólnie zdecydujemy, co trafi do książki.

Jak czuliście się z tym, że to wam przypadnie spisanie historii mistrzyni olimpijskiej?
Zaszczyceni i szczęśliwi! Otylia obdarzyła nas dużym zaufaniem. Jak sama przyznaje, wybrała nas, ponieważ nie znaliśmy jej wcześniej, z czasów kariery sportowej. Jej historia była dla nas jak tabula rasa - czysta tablica, którą wspólnie postanowiliśmy zapisać. Postawiliśmy tylko jeden warunek: szczerość. Otylia wiedziała, że najpierw będzie musiała opowiedzieć nam wszystko, a potem wspólnie zdecydujemy, co trafi do książki.

"Otylia. Moja historia" to opowieść o wzlotach i upadkach, o tym, jak smakuje szczęście i jak trudno przełknąć gorycz porażki. Nie
"Otylia. Moja historia" to opowieść o wzlotach i upadkach, o tym, jak smakuje szczęście i jak trudno przełknąć gorycz porażki. Nie tylko w sporcie. nadesłane

Ile materiału nie trafiło do biografii?
Zaledwie kilka procent tego, co usłyszeliśmy. „Otylia. Moja historia” to bardzo szczera i intymna opowieść o życiu znanej pływaczki. Każdy, kto przeczyta książkę, nie będzie miał co do tego wątpliwości. Myślę, że nie każdy miałby tyle odwagi, żeby tak bardzo otworzyć się przed czytelnikami. Choć wiele osób doradzało Otylii, by o pewnych sprawach nie mówić głośno, ona stawiła temu czoła i postawiła na swoim. Byliśmy ograniczeni objętością książki, więc wycinaliśmy tylko te historie, które wydały nam się mało interesujące dla czytelnika.

***
Dzwoni budzik, piąta czterdzieści. Machinalnie naciskam wyłącznik, wstaję, ubieram się. Wszystko przygotowałam wieczorem, inaczej nie miałabym szans, by błyskawicznie znaleźć ubranie. Czasu mam niewiele, za dziesięć minut wychodzę. Na szczęście nie muszę zakładać kurtki, bo do przejścia mam jedynie kilka pięter, a później kilkadziesiąt metrów łącznikiem. Zapach chloru czuć już na schodach. W korytarzu, którego ściany proszą o odświeżenie, panuje półmrok. W głowie, jeszcze nierozbudzonej, kłębią się myśli. Wtorek, środa, czwartek - jaki dziś dzień? Ciekawe, czy śnieg jeszcze leży. Sprawdzę później, bo na dworze nie byłam od tygodnia. Nie było takiej potrzeby. Ba, w sumie przez najbliższe tygodnie nie będzie, bo plan dnia jest zawsze taki sam: sen, trening, śniadanie, lekcje, sen, obiad, trening, lekcje, kolacja, sen.
***

Jako zawodowy sportowiec Otylia była tytanem pracy. Równie zdyscyplinowana była podczas pracy nad książką?
Nawet bardziej (śmiech). Czuwała nad każdym zdaniem, które miało się pojawić w biografii, wprowadzała swoje poprawki. Gdy powstawały ostatnie rozdziały książki, Otylia była już w zaawansowanej ciąży. Uwagi do ostatnich kilkudziesięciu stron podsyłała nam, gdy miała już pierwsze skurcze. Nagle wiadomości przestały przychodzić i ani Otylia, ani jej partner nie odbierali telefonu. Kilka godzin później dostaliśmy zdjęcie Grzesia, który właśnie pojawił się na świecie. Pomyśleliśmy wtedy: nie ma szans, żeby ta książka wyszła przed świętami. Dwa dni później Otylia podesłała pozostałe poprawki do biografii. Od jej partnera dowiedzieliśmy się, że przynosił jej komputer na porodówkę i gdy synek spał, Oti kończyła sprawdzać książkę.

Otylia wprowadzała poprawki do książki, gdy zaczynała już rodzić. Uwagi do biografii przysyłała też z sali poporodowej

Poza problemami organizacyjnymi, co było najtrudniejsze w pracy nad biografią?
Ogrom materiału. Nagraliśmy kilkadziesiąt godzin rozmów z Otylią. Jej rodzice zgromadzili z kolei obszerne archiwum pełne zdjęć, dyplomów, wycinków z gazet i pamiętników. Gdy pojechałem do nich odebrać to wszystko, nie zmieściło mi się do bagażnika. A mój samochód to kombi (śmiech).

Paweł Skraba na co dzień specjalizuje się w fotografii sportowej. Biografia Otylii to druga książka w jego karierze.
Paweł Skraba na co dzień specjalizuje się w fotografii sportowej. Biografia Otylii to druga książka w jego karierze. archiwum własne

Które wątki najtrudniej się pisało?
Oczywiście rozdział o tragicznym wypadku, w którym straciła brata. Otylia miała opowiedzieć o tych wydarzeniach ze szczegółami po raz pierwszy w życiu. Musieliśmy mieć dobry pomysł i umiejętnie opisać tę historię, by była szczera wobec czytelników, a jednocześnie nie raniła Otylii. Niełatwy był także rozdział o współpracy z trenerem Pawłem Słomińskim. To człowiek, który zaprowadził Otylię na szczyt zawodowej kariery. Podczas pracy nad książką na jaw wyszło skandaliczne zachowanie trenera, o którym Otylia nie miała wówczas pojęcia. Zapłaciła za to wysoką cenę - wiele wskazuje na to, że ich niezdrowa relacja sprawiła, że nigdy nie wróciła już do olimpijskiej formy z 2004 roku.

Dzięki listom Otylii do zmarłego brata, czytelnik lepiej zrozumie ją i to, przez co przeszła. Jestem też pewien, że niejeden uroni nad nimi łzę

W książce znajdują się także listy, które Otylia latami pisywała, choć wiadomo było, że nigdy nie dotrą do adresatów.
Dla mnie to najważniejsza część tej biografii. Pokazuje prawdziwą Otylię, jej duszę i emocje, z którymi musiała się mierzyć w najtrudniejszych chwilach w swoim życiu. Listy, które pisała do Boga i Szymona po wypadku, były dla niej formą terapii. Pisząc, przelewała na papier ból, żal, złość, szukała pocieszenia i wybaczenia. Dzięki tym fragmentom czytelnik lepiej zrozumie Otylię i to, przez co przeszła. Jestem też pewien, że niejeden uroni nad nimi łzę.

***
Witaj, mój Skarbie. Dziś mija trzydzieści dni od naszego wypadku, trzydzieści dni od Twojej śmierci. Od dnia, gdy jak to powiedział ksiądz na pogrzebie, wspólnie z Panem Bogiem zamknąłeś swą księgę życia. Księgę, która miała zaledwie dziewiętnaście kartek. Skarbeńku, nawet nie wiesz, jak martwię się o rodziców, o siebie. Nie potrafię z nimi czasem rozmawiać. Denerwuje mnie, że rozklejają się przy mnie. Wiem, że jest im wtedy lżej, że wiedzą, że przy mnie mogą sobie na te łzy pozwolić. Ja rzadko przy nich płaczę, wolę zrobić to sama, samiusieńka lub czasem się otwieram przed kimś pozornie obcym, choć tak naprawdę nie jest mi obcy. Boję się płakać przy rodzicach, bo mam wrażenie, że sprawia im to czasem ulgę, a i innym razem - jeszcze większy ból. Mówią, że mi wybaczyli, ale wydaje mi się, że tak szybko nie można, pomimo że jestem ich córką.Może dlatego, że ja nie potrafię wybaczyć sobie. Wiem, Boże, że rozdzielając nas, musiałeś mieć jakiś cel. Nie potrafię tego zrozumieć, ale coraz częściej zaczynam rozumieć, że muszę. Tłumaczę to sobie (raczej nielogicznie), że mam tu jeszcze coś do zrobienia. Mówię tak dlatego, że pewnie wszyscy tak mówią.
***

Wam - autorom - też zdarzyło się uronić łzę?
Historia Otylii jest bardzo przejmująca... Choć na co dzień jest silną kobietą i funkcjonuje jak większość, los mocno ją doświadczył. I nie mam tutaj na myśli tylko samego wypadku. Otylia przeszła w życiu więcej niż niejeden z nas. Nie wstydzę się tego, że gdy poznawaliśmy jej historię, przepłakaliśmy we trójkę kilka wieczorów.

Od czasu premiery książki Otylia udzieliła już ponad 50 wywiadów. Na zdjęciu razem z Pawłem Skrabą, współautorem biografii.
Od czasu premiery książki Otylia udzieliła już ponad 50 wywiadów. Na zdjęciu razem z Pawłem Skrabą, współautorem biografii. nadesłane

Otylia szczerze opowiada w książce nie tylko o samym wypadku, ale także o tym, co działo się później: o nagonce mediów, okrutnych komentarzach w internecie, a nawet o tym, jak fotoreporterzy brukowców spuszczali się na linach po ścianie szpitala, żeby zrobić jej przez okno zdjęcie. Jak zareagowałeś na tę historię jako fotoreporter na co dzień współpracujący z tabloidem?
Tak po ludzku uważam, że to okrutne. Otylia była wówczas w bardzo ciężkim stanie, nie tylko psychicznym. Nie zapominajmy, że sama cudem przeżyła wypadek. Jeden z lekarzy powiedział nawet, że gdyby nie fakt, że była wówczas w okresie intensywnego treningu i jej ciało przystosowało się do wysiłku, mogłaby nie wrócić już do pełnej sprawności. Niestety, takie dramatyczne wydarzenia to wdzięczny temat dla mediów, które odpowiadają na popyt ze strony odbiorców. Im większa tragedia, tym większe zainteresowanie. Fotoreporterzy na pewno nie próbowaliby zrobić tych zdjęć, gdyby ludzie nie chcieli ich oglądać. Łatwo jest ich krytykować, a potem z ciekawości i tak przeklikać galerię z tych zdjęć w internecie.

***
Czas po wypadku był dla mnie również zderzeniem z brutalnością przedstawicieli mediów i paparazzich. Do dziś nie rozumiem postępowania tych ludzi. Nie mogę pojąć, że ktoś dla zdjęcia - i zysku, które to zdjęcie przyniesie - potrafi wyrządzić drugiej osobie świadomą krzywdę. Nie chcę stawiać się w roli ofiary, ale każda taka sytuacja wbijała mi kolejną igłę w serce. W Płocku jeden paparazzi spuszczał się z dachu na linie, by przez okno zrobić mi zdjęcie. Zdjęcie rozbitej psychicznie i pokiereszowanej fizycznie kobiety, która prowadziła samochód, w którym zginął jej brat. Personel szpitala i rodzice działali błyskawicznie. Zasłaniali nawet najmniejsze lufciki, by żaden z tych ludzi nie mógł mnie sfotografować.
***

Od tego momentu minęło już prawie 15 lat. Otylia nadal jest pod obstrzałem mediów?
Od czasu wydania książki Otylia udzieliła już ponad 50 wywiadów. Wiesz, jakie pytania padają najczęściej?

Jakie?
O myśli samobójcze po wypadku i poronienie! Oczywiście są dziennikarze, którzy poruszają w rozmowie wiele innych wątków, ale są i tacy nastawieni tylko na sensację. I ja się temu nie dziwię ani tego nie krytykuję. Zadają takie pytania, bo wiedzą, że to interesuje ludzi najbardziej. Otylia też to rozumie, choć dzięki temu, że dobrze się znamy, widzę, jakie to dla niej trudne.

Porażka to tylko przystanek w drodze do sukcesu - to ulubiony cytat Otylki. I o tym jest właśnie ta książka

My też rozmawiamy w dużej mierze o wypadku.
No właśnie. Jednak mówimy też o tym, jak Otylia sobie radzi z tym - jak sama mówi - kamieniem, który nosi. Jak udało jej się stanąć na nogi i odnosić kolejne sukcesy na wielu płaszczyznach. To bardzo dobrze! O tym właśnie jest ta książka: ma motywować i podnosić na duchu. Przynosić nadzieję tym, którzy ją stracili i pokazywać, że z każdej sytuacji jest wyjście. W myśl sentencji: „Porażka to tylko przystanek w drodze do sukcesu”. To ulubiony cytat Otylki.

***
Fragmenty pochodzą z książki „Otylia. Moja historia”.

Wideo: Smaki Kujaw i Pomorza odc. 16

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W historii Otylii Jędrzejczak ludzi najbardziej interesują jej życiowe tragedie - Gazeta Pomorska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl