W Ich dłoniach rodzi się życie - rozmowy z położnymi uczestniczącymi w plebiscycie Hipokrates 2024

Akcja specjalna HIPOKRATES 2024
W strachu, chaosie i niepewności położna jest jak latarnia – przewodniczka, która niesie spokój, pewność i wsparcie.

Moment narodzin to chwila, która zmienia wszystko w życiu mamy, taty, całej rodziny. Jest to moment pełen emocji, często na granicy radości, oczekiwania cudu narodzin i lęku, jaka będzie ta droga. W tym chaosie i niepewności położna jest jak latarnia. Jak przewodniczka, która niesie spokój, pewność i wsparcie. Jej spokojny głos, doświadczone dłonie i empatyczne serce sprawiają, że kobieta czuje się bezpieczna nawet wtedy, gdy ból porodu wydaje się nie do zniesienia. – Kobiety obecnie są bombardowane informacjami. Nieraz trochę się w tym gubią i potrzebują tłumacza, żeby poszufladkować pewne informacje. A ja po prostu staram się być pomocna, żeby ten malutki człowiek miał dobry start w życiu i uśmiechniętą pewną siebie mamęmówi Urszula Borowska (Szczecinek, Przychodnia Lekarska Amelia).

Położne są świadkami jednego z najwspanialszych cudów natury

To one witają nowe życie na świecie, towarzysząc kobietom w ich najbardziej intymnym i emocjonalnym momencie. Co sprawiło, że wybrały ten zawód? _– Odkąd sięgam pamięcią, zawsze miałam w zamyśle kierunek medyczny. Kiedy usłyszałam po raz pierwszy o zawodzie położnej, poczułam, że to jest to, co chcę robić zawodowo. Wbrew powszechnemu wyobrażeniu, położna nie zajmuje się małymi dziećmi. Mój zawód to głównie i przede wszystkim opieka nad kobietami: od narodzin aż do późnej jesieni życia. Widzę ogromne możliwości, które staram się wykorzystywać i czuję się spełniona, pracując z poczuciem, że robię coś ważnego i realnie pomagam każdego dnia _– mówi Agnieszka Majewska (Poznań, Agnieszka Majewska – Prywatny Gabinet Położnej).

_– W dzieciństwie bardzo lubiłam bawić się w doktora czy pielęgniarkę. Nie wiedziałam, że jest taki zawód, jak położna. Na maturze z języka rosyjskiego wylosowałam pytanie „Kim chcesz być w przyszłości?”. Odpowiedziałam, że pielęgniarką, a moja pani z komisji na to ,,A dlaczego nie położną?”. I tak się zaczęło _– wspomina Agnieszka Głowacka (Chełm, Samodzielny Publiczny Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Chełmie).

– Miałam zupełnie inne plany na przyszłość. Odkąd pamiętam, myślałam o kierunku artystycznym związanym z projektowaniem ubioru czy biżuterii. Mniej więcej dwa lata przed maturą zaczęłam myśleć o położnictwie za sprawą wywiadu z położną, który przeczytałam w gazecie. Od tamtego momentu, liczyło się tylko położnictwo. Byłam nim zafascynowana. Myślę, że moja mama również miała wpływ na to, że poszłam tą drogą. Nigdy w jej opowiadaniach o przeżytych porodach nie słyszałam demonizowania, zastraszania. Wręcz przeciwnie, mówiła o tych wydarzeniach pięknie, nie ukrywając, że bywało trudno. Będąc ze mną w ciąży, bardzo świadomie podeszła do przygotowania do porodu. To były lata 90., szkoły rodzenia nie były tak łatwo dostępne jak teraz, nie było Internetu, z którego łatwo można czerpać wiedzę. Mama przygotowywała się do porodu z książką profesora Fijałkowskiego. Kiedy byłam na studiach, przekazała mi ją. Żartuje sobie, że „zaraziła mnie” położnictwem przez łożysko – opowiada Julia Kowalska (Łódź, Szpital Wielospecjalistyczny Medeor).

Towarzyszki osobistej podróży

Praca położnej nie polega jedynie na wykonywaniu medycznych czynności. To głęboko emocjonalna i osobista podróż, którą odbywają razem z przyszłymi matkami. W każdym Ich uścisku dłoni, w każdym słowie „Dasz radę!” tkwi pasja, troska, odpowiedzialność, empatia. Często One są pierwszymi, które widzą noworodka, zanim ten pierwszy raz zapłacze, zanim po raz pierwszy spojrzy na swoją mamę. W ich dłoniach rodzi się życie. – Najbardziej w swojej pracy lubię to, że mogę dzielić z pacjentkami ich radosne momenty i to, że mogę je wspierać, gdy tego potrzebują – wyznaje Paulina Dałkiewicz (Sochaczew, Zespół Opieki Zdrowotnej Szpitala Powiatowego).

– Moja praca jest wyjątkowa, zajmuję się kobietami w różnym wieku i mogę uczestniczyć w przygotowaniu do cudu narodzin – uważa Anna Gutowska (Pasym, Anna Gutowska Indywidualna Praktyka Położnej, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Olsztynie).

Serce potrafi rozpaść się na milion kawałków

Praca położnej to jednak nie tylko radość. Zdarzają się chwile, kiedy narodziny nie przynoszą spodziewanego szczęścia. Czasami są i takie dyżury, że położna wychodzi ze łzami w oczach… - Bycie położną jest jedną z najcudowniejszych rzeczy, jaka mnie spotkała, ale kiedy wszystko idzie w dobrym kierunku. W trakcie ratowania życia adrenalina daje kopa do działania i skupiam się tylko na pacjencie, ale kiedy wracam do domu, moje serce potrafi rozpaść się na milion kawałków – przyznaje Aleksandra Goliczewska (Gdańsk, Copernicus Podmiot Leczniczy – Szpital św. Wojciecha). W głowie ma tylko obraz biednego dziecka, które niczym nie zasłużyło na to, co je spotkało: – Widzę maleńkie ciało podłączone pod milion kabelków, które powinno tulić się do swoich rodziców, a jest tu, przy mnie. Chciałabym zatrzymać czas, żeby choć na chwile je przytulić, złapać za rączkę, wyszeptać, że wszystko będzie dobrze. Ale nie mogę tego zrobić, nie mam takiej siły, więc skupiam się na tym, żeby żyło, żeby przeżyło. To są zdecydowanie chwile, których nienawidzę.

_– My, położne, często stykamy się z sytuacjami kryzysowymi. Często trzeba działać błyskawicznie. Jest to duża odpowiedzialność _– dodaje Agnieszka Głowacka.

Położne są bohaterkami, które zasługują na najwyższy szacunek

Każdy płacz noworodka, który rozbrzmiewa w ciszy porodówki, jest świadectwem Ich niezwykłej pracy.
– Zawsze się śmieję, że moim ulubionym aspektem pracy na oddziale intensywnej terapii noworodka jest pacjent. Nic nie gada, nie odpowiada na mój dwunastogodzinny monolog, po wypiciu porcji mleka odpływa słodkim wzrokiem w senną, krainę mleczną. Wiadomo, czasami pierdnie słodkiego bąka, popłacze, ale wystarczy, że weźmiesz go na ręce, przytulisz i już wszystko jest okej. Z dorosłymi pacjentami jest inaczej. Oczywiście trochę jest w tym żartu, trochę prawdy. Rodzice często zadają mi pytanie: „Jak pani może tu pracować, ja bym nie dał rady”. Zawsze odpowiadam im, że co, jak co, ale pacjentów mam najsłodszych na świecie _– mówi Aleksandra Goliczewska. – Największą motywacja dla mnie jest to najszczersze na świecie „dziękuję” zaraz po narodzinach dziecka i szczęście, które widzę w oczach świeżo upieczonych rodziców _– mówi Julia Kowalska.

Nasze rozmówczynie to uczestniczki akcji Hipokrates Roku 2024 – wielkiego medycznego plebiscytu, który ma docenić wspaniałych pracowników służby zdrowia. Do akcji nominują Ich pacjenci. _- Jestem bardzo szczęśliwa i niesamowicie wzruszona. Dla mnie osobiście jest to ogromne wyróżnienie, które dodaje skrzydeł i energii do dalszego działania _– ocenia Agnieszka Majewska.

– Jestem niesamowicie wzruszona. Młodym ludziom wchodzącym do zawodu medycznego jest niezwykle ciężko. Zresztą przetarcie pewnych szlaków w żadnym zawodzie nie jest łatwe. Cieszę się, że mi się to udało i to z takim efektem. Uważam, że taka nominacja i każdy pojedynczy głos jest uznaniem nie tylko dla mnie, ale dla każdego medyka, w końcu w tym zawodzie nigdy nie działa się w pojedynkę, dobry wynik czy zadowolenie jest wykładnikiem pracy wielu ludzi – zwraca uwagę Aleksandra Goliczewska.

KLIKNIJ i przejdź
do głosowania w plebiscycie
HIPOKRATES ROKU 2024

__________________

Wróć na i.pl Portal i.pl