Rząd Wysp Owczych ogłosił właśnie: w kraju nie ma już chorych na koronawirusa. Wszystkie osoby wyzdrowiały, pandemia, która zawitała na nas dwa miesiące temu skończyła się.
Natychmiast po tym, jak 3 marca stwierdzono pierwszy przypadek zakażenia śmiertelnym wirusem na Wyspach Owczych zaczęły się testy, testy i jeszcze raz testy. Przeprowadzono ich tysiące i chodziło o wyizolowanie zakażonych i zniszczenie w zarodku zarazy.
Jednocześnie 17 marca zamknięto przed turystami granice. Wprowadzono szereg ograniczeń, jeśli chodzi o zbliżanie się ludzi do siebie, co sprawiło, że plany zduszenia zarazy powiodły się. Stwierdzono tylko 187 zakażeń wirusem, nikt nie przechodził najcięższej formy choroby, a najważniejsze, że nikt nie umarł.
Za ojca sukcesu uznaje się... weterynarza Debesa Christiansena, speca od chorób ryb.
Gospodarka tego kraju opiera się właśnie na eksporcie ryb - głównie łososia, który żyje w zimnych wodach północnego Atlantyku wokół archipelagu.
Christiansen nadzoruje laboratorium, które dba o to, by łosoś nie zapadł ma żadną z chorób, bo oznaczałoby to podcięcie bytu wielu miejscowym. Kraj ten już wcześniej przeżył kryzys, kiedy ogromne ławice łososi zachorowały na grypę rybną.
Rząd natychmiast postanowił wdrożyć plan Christiansena i dziesięć procent z około 50 tys. mieszkańców kraju przetestowano przy użyciu przekształconej przez laboratorium metody identyfikacji wirusów.
Umożliwiło to poddanie kwarantannie niewielu w sumie, jak się okazało, ludzi, którzy zostali zakażeni koronawirusem. Dzięki temu ograniczono rozprzestrzenianie się choroby.
To sprawiło, że teraz Wyspy Owcze są (wraz z garstką innych maleńkich narodów europejskich) są jednym z niewielu miejsc na naszym kontynencie, który uniknął śmiertelnych ofiar z COVID-19.
Premier Bárður á Steig Nielsen wyjaśnił, że kluczem w walce z zagrożeniem było wczesne podjęcie koniecznych działań oraz postawa miejscowych, którzy posłusznie wykonywali polecenia odnośnie higieny osobistej czy zachowywanie odpowiedniego dystansu od siebie.
Turyści nadal nie mogą przyjeżdżać na Owcze Wyspy. Taki stan potrwa co najmniej do 30 czerwca.
Niewielki archipelag między Islandią a Norwegią pokazał światu, ze z koronawirusem można wygrać. W kraju działają już przedszkola i szkoły, nie trzeba nosić maseczek, ruszają rozgrywki ligi piłkarskiej.
Wyspy Owcze zyskały reputację rozwijającego się miejsca podróży uwielbianego ze względu na kolorowe domki, świeże jedzenie i wspaniały klimat.
Władze nie kryją, że duży napływ turystów w ostatnich latach skłonił rząd wprowadzenie ograniczeń w przyjazdach na do kraju. Pomysł chciano powtórzyć w tym orku, ubiegła go epidemia.
Ale turyści na pewno wrócą na Wyspy Owcze. Na pewno zajda do dobrej restauracji w Tórshavn, gdzie podają pysznego łososia. Część wtedy pomyśli o genetyku weterynarii Christiansenie, który uratował ten piękny zakątek przed zarazą.
Tragedia w Połtawie. 41 ofiar po rosyjskim ataku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?