Przez ponad dwa miesiące przebywała Pani w trzech białoruskich więzieniach. Od marca do maja. W każdym stosowano wobec Pani psychologiczne i fizyczne tortury. O co Panią oskarżyły białoruskie władze?
O zorganizowanie masowej imprezy skierowanej na gloryfikacje nazizmu oraz o rozpalanie waśni na tle narodowościowym, religijnym i rasowym. Zaklasyfikowali to jako przestępstwo przeciwko ludności i pokojowi.
A czym było tak naprawdę spotkanie w polskiej szkole, przez które trafiła Pani do więzienia?
Akademią ku czci polskich żołnierzy podziemia antykomunistycznego, którą organizuję od roku 2015 z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nigdy bym nie podejrzewała, że będzie to uznane za jakieś przestępstwo. W zarejestrowanej polskiej szkole w Brześciu odbyła się zintegrowana lekcja historii, w której brał udział polski konsul Jerzy Timofiejuk, za co władze białoruskie nakazały mu niezwłoczne opuszczenie kraju.
Według prokuratury w Brześciu na spotkaniu "ubrani w narodowe mundury polskiej organizacji harcerskiej młodzi ludzie wykonywali pieśni i czytali wiersze wysławiające przestępców wojennych, w tym Romualda Rajsa, znanego pod pseudonimem Bury".
To nieprawda. Postaci „Burego” w ogóle nie ma w scenariuszu lekcji, który z kolei udostępniłam na stronie www.forumbrzeskie.by jeszcze w roku 2019. Jestem transparentna w swoich inicjatywach. Działam zgodnie z prawem. Podczas spotkania mówiliśmy o generale Nilu, rotmistrzu Pileckim, sanitariuszce Ince, majorze Łupaszko. Śpiewaliśmy hymn Polski, Rotę, „O mój rozmarynie”. Recytowaliśmy patriotyczne wiersze napisane przez więźniów Workuty z Brześcia, członków Związku Obrońców Wolności – młodzieżowej organizacji antykomunistycznej z Brześcia. Lekcja miała wymiar edukacyjny, dydaktyczny i patriotyczny.
Zatrzymano Panią na granicy, kiedy wracała Pani z delegacji z Polski. Może Pani opisać swój pobyt w więzieniu?
To był istny horror. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Najpierw długie przeszukanie i kontrola moich rzeczy. Potem trzykrotne sporządzano notatkę i ostatecznie zakuto mnie w kajdanki, przedstawiono zarzuty i przewieziono do aresztu. Przez pierwszy miesiąc w więzieniu ciągle płakałam. Negowałam wszystkie zarzuty, które mi stawiali. Nie wiedziałam, o co im chodzi. Żądałam rozmowy z prokuratorem. W tym celu głodowałam przez 8 dni, piłam tylko wodę. Z czasem wgłębiałam się w dokumenty prawne i zrozumiałam, że oni te absurdalne oskarżenia wobec mnie wymyślili, sfalsyfikowali w celu pogłębiania konfliktu z Polską po wyborach w sierpniu 2020 r. Przecież już jesienią musieli wyjechać polscy nauczyciele skierowani z ORPEG, którzy wspomagali naszą szkołę od lat, a później z Białorusi wyjechała większość konsuli. Z tym uświadomieniem wróciła pewność siebie, zaczęłam pisać skargi, analizując wszystko punkt po punkcie. W więzieniu też czytałam Biblię i pojawił się pokój serca. To mi pomagało. Wiele się modliłam, śpiewałam pieśni patriotyczne. Nie ukrywam, że tam znęcano się nade mną. Uszkodzono mi i tak słaby kręgosłup, a jestem inwalidą od dzieciństwa, mam ograniczenie ruchu w stawach. Obrażano mnie, znieważano. Strażnicy ciągnęli mnie po ziemi za same kajdanki, złamali nadgarstek prawej ręki. Pracownicy medycznej części zakładu karnego traktowali mnie jak przestępcę. Mówili: „Czy pani przyjechała do więzienia, żeby się leczyć?”. Zaaplikowano mi zastrzyk przeciwbólowy, po którym staw bolał mnie jeszcze mocniej. Odmówiłam kolejnych dawek i mocno cierpiałam na wielu zakresach, ciągle kaszlałam. Zmęczenie od niewyspania też dawało się we znaki.
Jak to się stało, że przez lata prowadziła Pani tę lekcję, upamiętniając Żołnierzy Wyklętych, a w tym roku sprawy potoczyły się tak brutalnie?
Po ostatnich wyborach nie tylko zmienił się klimat, ale władze zaczęły poszukiwać wroga wewnętrznego i historycznego. Obrali sobie Armię Krajową, a co za tym idzie, także Żołnierzy Wyklętych, których od roku 2011 w Polsce czci się oficjalnie świętem państwowym. Także Polaków, którzy pamiętają swoją historię oraz kontynuują swoje tradycje narodowe.
Dalszą część rozmowy - m.in. o patriotyzmie, miłości do Polski, absurdalnych zarzutach wobec Anny Paniszewy i sytuacji Polaków na Białorusi przeczytasz w piątkowym, papierowym wydaniu Gazety Wrocławskiej. Znajdziesz ją w każdym kiosku i punkcie prasowym w regionie.
