Końcówka sezonu dużo kosztuje
Dwa poprzednie mecze odbiły się na siłach legionistów. Jarosława Niezgody, który grał na środkach przeciwbólowych przeciwko Arce Gdynia w finale Pucharu Polski i w starciu 34. kolejki z Jagiellonią w Białymstoku nie było nawet na ławce rezerwowych. Uraz wykluczył także Michała Pazdana. Efekt - mocno eksperymentalne zestawienie w niektórych formacjach. Na przykład środek obrony stworzyli Maurico, dla którego było to pierwszy mecz w pierwszym składzie oraz Inaki Astiz. Natomiast w ataku wystąpił Eduardo...
Wreszcie celny strzał Eduardo!
Brazylijczyk z chorwackim paszportem miał być gwiazdą Lotto Ekstraklasy. Najlepiej przynajmniej tak wyróżniającą się, jak Danijel Ljuboja kilka sezonów temu. Tymczasem gra rzadko, a jeśli już to zawodzi. Trudno w to uwierzyć, ale w 18. minucie potyczki z Wisłą Płock pierwszy raz celnie kopnął w bramkę w rywala (i jak na razie ostatni). Wprawdzie lekko lewą nogą i w bramkarza, ale czekał na coś takiego od pierwszego spotkania w Legii, które rozegrał 9 lutego tego roku. Minęło 470 ligowych minut.
Bezzębne drużyny. Do czasu
O Eduardo już było. Natomiast Jose Kante, prawdopodobnie, miałby problem ze strzeleniem gola nawet wtedy, gdyby w bramce nie było Arkadiusz Malarza. Choć fakt, sytuacji miał mało, to w pierwszej połowie zmarnował świetne podanie w pole karne od Semira Stilicia. Wyręczył go m.in. Kamil Biliński, który po wejściu na boisko nieco zwiększył siłę ataku. Przede wszystkim w 85. minucie doprowadził do wyrównania.
Cafu, czyli bohater ostatnich tygodni
Niby można mówić, że Cafu jest w ostatnim czasie mocnym punktem Legii. Z jednej strony to prawda. Poza niezłą grą pod koniec kwietnia miał asystę w starciu z Koroną Kielce. W finale Pucharu Polski strzelił gola. Kolejne dwa dołożył przeciwko Wiśle Płock. Tyle że - z drugiej strony właśnie - przy pierwszym, to bramkarz gości Thomas Dahne tak piąstkował piłkę, że nabił ją na w ciemno skaczącego Cafu. Przy drugim... znów był w dobrym miejscu i w dobrym czasie, bo piłka odbita od słupka (strzał Szymańskiego) trafiła go w nogę. Trzeba mu jednak oddać, że to on wprawił w euforię kibiców Legii.
Nawałka i spółka bez obserwacji
Z trybun stadionu przy Łazienkowskiej mecz oglądali m.in. selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka i jego asystent Bogdan Zając (byli też na przykład dziennikarze z Senegalu). Minę mieli pewnie skwaszoną, gdy zobaczyli wyjściowy skład Legii, w którym było tylko dwóch Polaków. I to akurat takich - Arkadiusz Malarz i Sebastian Szymański - którzy do notesu selekcjonera mogli (powinni!) trafić już wcześniej. Jeśli kogoś można byłoby wyróżnić, to chyba tylko Michała Kucharczyka, który strzelił gola tuż po wejściu na boisko i Alana Urygę, który znów zdobył bramkę po uderzeniu piłki głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Cristiano Ronaldo czy Lionel Messi? "W tej chwili najlepszym piłkarzem jest Mohamed Salah"