Burmistrz Sośnicowic Marcin Stronczek zmarł 27 grudnia ub. roku. Był czas, żeby w ustawowym termie ogłosić w gminie przedterminowe wybory. Ale środowisko PiS, z wojewodą śląskim Jarosławem Wieczorkiem, bało się, że te wybory przegra. Bo PiS nie jest tu żadną siłą, mandaty radnych od lat zdobywają lokalne komitety. Lepiej było, dla rządzącej partii, pogrzebać ideę samorządności, ograć mieszkańców, byle obsadzić stanowisko burmistrza swoim człowiekiem.
Prawo jest jednoznaczne: „W przypadku wygaśnięcia mandatu przed upływem kadencji, przeprowadza się wybory przedterminowe”. A mandat zmarłego burmistrza wygasł. Premier decyzji o przedterminowych wyborach nie podjął, bo to leży w jego kompetencjach, ale nie przesadzajmy, że sprawą niedużej gminy zajmował się osobiście. Od tego ma w terenie swojego urzędnika - wojewodę.
A wojewoda śląski, choć wiedział, że mieszkańcy Sośnicowic oczekują przedterminowych wyborów, wskazał na komisarycznego burmistrza nikomu nieznaną, 35-letnią Ewę Waliczek, pracownicę miejscowego Banku Spółdzielczego : referenta ds. produktów bankowych. Skończyła, jak twierdzi, Wyższą Szkołę Zarządzania w Katowicach, ale w samorządzie nigdy nie pracowała. 6 lutego br. pojawiła się urzędzie.
Sośnicowice huczą od plotek i z oburzenia, ale ludzie nie chcą ujawniać nazwisk. Ewa Waliczek jest żoną szkolnego kolegi wojewody śląskiego z technikum łączności w Gliwicach, czemu ona sama nie zaprzecza. Twierdzi jedynie, że z Jarosławem Wieczorkiem nie utrzymują bliskich relacji.
Wojewoda śląski zaprosił ją na rozmowę w sprawie tego awansu.
- Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy to było: w styczniu czy w lutym - wyjaśnia, co budzi zdziwienie. Daty spotkania z wojewodą nie zapomina się tak szybko, jeśli jest to spotkanie wyjątkowe. Na pytanie, jak w środowisku PiS pojawiła się jej kandydatura? - odpowiada, że były „w tej sprawie dwa spotkania”.
Kto z kim się dogadywał? - nie ujawnia.
Dlaczego w Sośnicowicach nie odbyły się przedterminowe wybory? Czy prawo zostało złamane? Służby wojewody wyjaśniają pokrętnie, że nie pozwalały na to przepisy z 11 stycznia br., zgodnie z którymi do końca kadencji „nie przeprowadza się nowych, przedterminowych wyborów”. Wykazaliśmy, że ta ustawa nie dotyczy Sośnicowic, więc dostaliśmy odpowiedź, że faktycznie chodzi o inne przepisy, ale i tak wszystkiemu winni są radni, bo za słabo się starali, choć napisali do wojewody śląskiego, że oczekują wyborów.
Nową burmistrz chwali publicznie jej teściowa, Maria Waliczek radna Sośnicowic, co rodzi podejrzenia o nepotyzm.
- Mamy nadzieję, że rewolucji nie będzie i zrealizujemy budżet uchwalony na 2018 rok - mówi przewodnicząca Rady Miasta, Regina Bargiel. Deklaruje współdziałanie z narzuconą burmistrz, dla dobra mieszkańców.
- Będę się wsłuchiwać w głosy i radnych, i pracowników urzędu - deklaruje też Ewa Waliczek.
Ustawa o samorządzie
Prawo jest po stronie Sośnicowic
Art. 28d.1: „W przypadku wygaśnięcia mandatu wójta [w tym wypadku burmistrza Sośnicowic] przed upływem kadencji, przeprowadza się wybory przedterminowe”.
2. Wyborów przedterminowych nie przeprowadza się, jeśli ich data miałaby przypaść w okresie dłuższym niż 6 a krótszym niż 12 miesięcy przed zakończeniem kadencji. Rada musi wówczas podjąć uchwałę w ciągu 30 dni, ale tylko w jednym wypadku - że nie chce przedterminowych wyborów. Ta sytuacja właśnie dotyczy Sośnicowic. Radni nie podejmowali uchwały, że nie chcą przedterminowych wyborów, bo na te przedterminowe wybory liczyli. Co więcej, przewodnicząca Rady wysłała 18 stycznia 2018 roku pismo do wojewody Wieczorka, w którym informowała, że takich przedterminowych wyborów oczekują. Wojewoda śląski zignorował te oczekiwania.