Zdanie wójta było tak. W niedzielny wieczór bawił u znajomych na urodzinach. W pewnym momencie przyszła tam jego żona. Wywiązała się sprzeczka. W jej wyniku jeden z uczestników urodzin popchnął ją. Postanowiła wezwać policję. Ale pan Piotr namówił ją, żeby wrócili do domu i żeby stamtąd zadzwoniła, i złożyła doniesienie na sprawcę. Tak też się stało, a wójt – jak mówi – poszedł spać.
W pewnym momencie obudzili go policjanci. - Mówili mi, że jestem agresywny i stwarzam zagrożenie – opowiada Piotr Frankowski. - Byłem zaskoczony. Obok dwójka moich dzieci, syn gra na komputerze, a oni budzą mnie i mówią, że jestem agresywny. Wywiązała się – mówi dalej – rozmowa. On prosił policjantów, żeby opuścili jego dom, a oni mieli grozić, że mogą go zatrzymać i zakuć w kajdanki. - Wtedy wyciągnąłem ręce no i założyli mi te kajdanki.
TU PRZECZYTASZ jaka jest wersja policji
Piotr Frankowski ze łzami w oczach opowiada, jak jego córka prosiła funkcjonariuszy, żeby go zostawili. Oni jednak zawieźli go na komendę w Środzie Śląskiej. On zarzeka się, że absolutnie nie używał wobec nich wulgarnych słów. Przez trzy godziny – dodaje – trzymali go na komisariacie i szydzili z niego. - Przez dziesięć lat pracowałem na wizerunek swój i gminy, a policja zniszczyła go w kilka godzin – denerwuje się wójt.
Na razie jest podejrzany o znieważenie funkcjonariuszy. Prokuratura Rejonowa w Środzie Śląskiej poprosiła wrocławską Prokuraturę Okręgową o przeniesienie śledztwa do innej prokuratury. Bo sprawa dotyczy ważnego samorządowca z ich terenu. A Piotr Frankowski zapowiada, że złoży do sądu zażalenie na zatrzymanie. Sąd oceni więc czy policjanci mieli powody by wyprowadzać go w kajdankach i zatrzymywać na kilkanaście godzin.
