Według nieoficjalnych danych z komisariatów podległych Komendzie Miejskiej Policji we Wrocławiu, w każdym z nich brakuje od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Szefowie jednostek mieli dostać polecenie, by trzy razy na dobę informować o tym ilu policjantów jest na zwolnieniach. Od dziś do odwołania służbę w mundurach mają pełnić policyjni wywiadowcy - na co dzień patrolujący miasto po cywilnemu.
- W komisariacie przy Traugutta we Wrocławiu na L4 jest aż 64 policjantów. Nie ma kto jeździć na interwencję i przyjmować zawiadomień - informuje nas jeden z funkcjonariuszy. - Na zwolnieniach są wszyscy policjanci kryminalni, część funkcjonariuszy pionu dochodzeniowego, dzielnicowi i wszyscy ze służby patrolowej. Zostali komendanci, naczelnicy i służba dyżurna - mówi inny z policjantów z Traugutta. - Podobnie jest w innych komisariatach we Wrocławiu.
W poniedziałek późnym popołudniem dotarła do nas informacja, że na zwolnieniach jest połowa funkcjonariuszy komendy miejskiej.
Tymczasem w komisariacie w Jelczu-Laskowicach pracuje w tej chwili 6 z 32 funkcjonariuszy - dowiadujemy się z wiarygodnego źródła. - W tym dwóch komendantów i dwóch kierowników.
Policja w oficjalnych rozmowach uspokaja, że na ten moment wszystko jest pod kontrolą. Rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski przypomina jednak, że zwolnienia spływać mogą w ciągu pięciu dni. W Komendzie Miejskiej Policji we Wrocławiu uspokajają, że na razie skala zwolnień nie jest większa niż zwykle i chorzy policjanci tak jak zwykle, zastępowani się innymi. Konkretnej liczby policjantów, którzy nie przyszli dziś do pracy w obu komendach jednak nie dostaliśmy, choć wiemy że policja nią dysponuje. Wrocławscy policjanci odsyłają w tej sprawie do Komendy Głównej Policji. Ta nabiera wody w usta.
Od kilku miesięcy protestują policyjne związki. Najpierw oflagowano jednostki policji i radiowozy potem policjanci przestali wystawiać mandaty. Ale od kilku dni pojawiają się informacje o masowym odchodzeniu funkcjonariuszy na zwolnienia. Największy problem jest w województwie łódzkim. Tej akcji nikt nie kontroluje i nie koordynuje. Zdaniem związkowców, to wybuch frustracji szeregowych policjantów.
- Masowe odchodzenie na zwolnienia to nie jest nasza akcja. Ludzie sami wiedzą kiedy czują się przemęczeni i chorzy. A policjanci są przemęczeni – mówi szef policyjnych związków na Dolnym Śląsku Piotr Malon. - Ponieważ w policji brakuje rąk do pracy, mają zwiększone obowiązki. Wciąż nie są spełnione postulaty dotyczące podwyżek płac. A te postulaty i tak nie nadążają za inflacją i stratami w domowych budżetach.
W weekend policjanci w całej Polsce przesyłali sobie wiadomości o rzekomych planach ogłoszenia alarmu i skoszarowania wszystkich funkcjonariuszy - tak by utrudnić im odchodzenie na zwolnienia. Komenda Głowna dementowała te wiadomości nazywając je „fake newsami”. Ale one i wciąż krążą. „Przekaż pozostałym, że jeśli chorują to zamiast stawiać się w poniedziałek na służbę powinni już pójść do lekarza” - czytamy w wiadomości, która w weekend obiegał profile polskich policjantów na portalach społecznościowych.
Wrocław: Policja i ratownicy nad Odrą. Co się dzieje?