Warto przypomnieć, że sanitarne reżimy – ograniczającej prawo o zgromadzeniach – zostały złamane na wrocławskim Rynku w czerwcu i lipcu, na wiecach wyborczych Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudy. Wtedy jednak policja zadziałała inaczej niż dziś.
Przypomnijmy – piątkowe manifestacje w Warszawie, zaczęły się po tym jak sąd wydał nakaz aresztowania aktywisty LGBT Michała Sz., przedstawiającego się jako „Margot”. - Nasz protest to wsparcie dla Margot – mówi Franciszek Broda, organizator pikiety pod komisariatem Stare Miasto na Trzemeskiej. Mieli przy sobie kartki i tekturowe tablice z napisami „Solidarne z Margot”, „Wszystkich nas nie zamkniecie” czy „Kaczyński idź na dołek”.
Po chwili wyszedł do nich funkcjonariusz policji i poinformował, że przepisy, wprowadzone na czas epidemii, zabraniają tzw. „zgromadzeń spontanicznych”. Czyli zwoływanych bez formalnego zgłoszenia w Urzędzie Miasta. Dał im chwilę na zastanowienie i oznajmił, że jeśli nie odejdą zostaną spisani a sprawa trafi do sądu oraz do sanepidu. Dlaczego do sanepidu? Bo łamane są przepisy sanitarne. W czasie epidemii – tłumaczył mi później funkcjonariusz – w myśl Rozporządzenia Rady Ministrów, dozwolone są tylko zgłoszone wcześniej zgromadzenia, a nie może w nich uczestniczyć więcej niż 150 osób.
Chwilę później pod gmachem Komendy Wojewódzkiej pojawili się aktywiście LGBT oraz działacze stowarzyszenia Obywatele RP. Powtórzyła się sytuacja spod komisariatu na Trzemeskiej. Kierujący policyjnym zabezpieczeniem pouczył uczestników manifestacji, że łamią prawo. - Żadne rozporządzenie nie ogranicza nam naszych praw – odpowiedziała Ewa Trojanowska z Obywateli RP. - To co działo się w Warszawie jest kompromitacją polskiej policji.
Na moment do manifestantów dołączył wiceprezydent Wrocławia Sebastian Lorenc ale pouczony przez policjanta odszedł na bok. - Brutalne pacyfikowanie manifestacji i grup, które mają konstytucyjne prawo wyrażać swoje poglądy, jest niedopuszczalne, z tym się nie mogę pogodzić – powiedział potem dziennikarzom, odnosząc się do warszawskich wydarzeń. - Dlatego też moja przypadkowa obecność tutaj. Mówił „przypadkowa” bo wcześniej policjantowi tłumaczył, że nie „przebywa” na demonstracji, tylko przechodził i spotkał znajomą dziennikarkę.
Uczestników obydwu dzisiejszych pikiet policja postawi przed sądem jako obwinionych o wykroczenie. A skąd wniosek do sanepidu? Bo złamali przepisy o zgromadzeniach ale wprowadzone z powodu pandemii koronawirusa.
No to przypomnijmy co działo się na wrocławskim Rynku, podczas wieców wyborczych Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudy. W przeciwieństwie do dzisiejszych pikiet tamte wiece były oficjalnie zgłoszone. Jednak – wbrew przepisom – uczestniczyło w nich więcej niż 150 osób. Nie mówiąc już o łamaniu takich nakazów jak obowiązek zasłaniania ust i nosa albo trzymanie odpowiedniego odstępu od innych osób.
Mimo to reakcja policji była inna. Nie pouczono organizatora i uczestników wieców, że łamane jest prawo. Nie dostali trzech minut na rozejście się. Dopiero później policja zapowiedziała wszczęcie postępowań w sprawie o wykroczenie. Dotąd Komenda Miejska nie poinformowała o efektach tych postępowań.
