Kolejny termin przyjmowania przez Państwową Komisję Wyborczą zgłoszeń na urzędników czuwających nad prawidłowym przebiegiem głosowań minął w poniedziałek (pierwszy termin minął 6 kwietnia). Do tej pory zgłosiło się jedynie 2,5 tys. z 5,2 tys. potrzebnych kandydatów.
W środę rano posiedzenie rozpoczęła Państwowa Komisja Wyborcza, która zajmowała się m.in. kwestią braku urzędników. - Obrady PKW będą trwały prawdopodobnie do godzin wieczornych. Program jest bardzo obszerny i nie wiadomo jak długo potrwają rozmowy członków komisji - poinformował Agencję Informacyjną Polska Press sekretariat zespołu prawnego Krajowego Biura Wyborczego.
Ponieważ terminy, które wyznaczyła Komisja były „instrukcyjne” i miały na celu usprawnienie postępowania, teraz dyrektorzy delegatur podejmą kolejne kroki. Mianowicie wystąpią do marszałka województwa, wojewody, starostów, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast o zgłoszenie brakujących kandydatów. Ci powinni zgłosić urzędników w terminie siedmiu dni, a oni do 1 maja powinni zostać powołani.
Szef Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński przyczyn obecnej sytuacji upatruje w wielu obowiązkach, którym musi podołać urzędnik wyborczy.
- Orientują się też, jak będzie wyglądać ich wynagrodzenie. Tutaj jest problem. Ale przede wszystkim problem jest w tym - tak ja to sobie wyobrażam - że urzędnicy nie mogą wykonywać swoich obowiązków w tym miejscu, gdzie są zatrudniani, gdzie mieszkają. W związku z czym, muszą to robić w sąsiedniej gminie, nie w tej, w której są - mówił w rozmowie z TVN24.
Dodał, że do tego dochodzą jeszcze koszty dojazdu, które urzędnicy muszą pokrywać z własnej kieszeni.
Zgodnie z nowymi przepisami 100 komisarzy powoła na pięcioletnią kadencję Państwowa Komisja Wyborcza spośród osób przedstawionych przez ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Do podstawowych zadań komisarzy będzie należało m.in. sprawowanie nadzoru nad przestrzeganiem prawa wyborczego, powoływanie terytorialnych i obwodowych komisji wyborczych, czy przedkładanie sprawozdania z przebiegu wyborów, wraz z ich wynikami, Państwowej Komisji Wyborczej.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku tzw. urzędników wyborczych. Takim urzędnikiem może zostać osoba zatrudniona na umowę o pracę w urzędzie obsługującym organy administracji rządowej, samorządowej lub jednostek im podległych albo przez nie nadzorowanych.
Do zadań urzędników wyborczych należy m.in. przygotowanie wyborów w obwodowych komisjach wyborczych i nadzór nad ich prawidłowym przebiegiem. Ponadto odpowiadają za organizowanie szkoleń dla członków tych komisji oraz dostarczenie kart do głosowania do obwodowych komisji wyborczych.
Ustawodawca wprowadził zasadę, że urzędnik wyborczy nie może wykonywać swoich obowiązków w gminie, gdzie jest zatrudniony.
Ponadto funkcji nie mogą pełnić urzędnicy sądów i prokuratur, nauczyciele akademiccy, nauczyciele szkół i przedszkoli niepublicznych czy członkowie Regionalnych Komisji Orzekających przy Regionalnych Izbach Obrachunkowych.
I tak np. biuro wyborcze w Białymstoku potrzebowało aż 111 takich urzędników, a w pierwszym terminie zgłosiło się jedynie 13 - informował w ubiegłym miesiącu „Kurier Poranny”.
Urzędnik wyborczy może liczyć na wynagrodzenie w wysokości nawet 4,5 tys. zł. W praktyce będzie jednak otrzymywał pensję tylko za dni w których wykonywał swoje zadania (w wysokości 1/20 maksymalnej kwoty za dzień pracy).
Wybory samorządowe mogą odbyć się w jedną z trzech niedziel: 21 lub 28 października albo 4 listopada.
POLECAMY: